W Warszawie kilka dni temu kierowca, który stracił panowanie nad samochodem wjechał w stojących na przystanku ludzi, których ranił. Wypadek po pierwsze nie zdarzyłby się, gdyby aut jechało wolniej, ale warto także pamiętać, o zasadzie doboru ogumienia. Często nawet w serwisach mechanicy doradzają zakładanie nowych opon przede wszystkim na przednią oś. Tłumaczą, że dzięki temu samochód ma krótszą drogę hamowania. Jednak fachowcy ze szkół bezpiecznej techniki jazdy alarmują, że taka polityka prowadzi do wypadków. - Jeżeli kierowca kupuje tylko dwie nowe opony, to należy założyć je przede wszystkim na tylne koła, aby samochód nie zarzucił - tłumaczy wyścigowy mistrz Polski oraz instruktor w bemowskiej Akademii Jazdy Opla Tomasz Dąbrowski. Przyznaje, że ze starszymi, bardziej zużytymi oponami z przodu droga hamowania wydłuża się, jednak zaznacza, że lepiej w przeszkodę uderzyć przodem samochodu niż bokiem. - Przód auta jest przystosowany do pochłonięcia wielkich ilości energii i chroni pasażerów bez porównania lepiej niż bok auta, w którym najmocniejszym elementem jest próg i wzmocnienia drzwi - wyjaśnia Dąbrowski. Przeprowadzone przez Bridgestone na lotnisku w ekstremalnych warunkach próby, dobitnie wykazały większą stabilność na zakręcie tych aut, które miały lepsze opony zamontowane z tyłu.

Warto też pamiętać, że w sytuacji podbramkowej, gdy wypadek jest nieunikniony, lepiej uderzyć w inne auto, a nawet drzewo, niż w ludzi. Kierowcy, który spowodował wypadek z rannymi, grozi kara, uzależniona od ciężkości uszkodzeń ciała. Jeżeli ranni leczyli się do siedmiu dni, kończy się na wykroczeniu i mandacie. Jeżeli uszkodzenia ciała są poważniejsze, kierowcy grozi do trzech lat więzienia i zakaz prowadzenia samochodów przez 10 lat. W przypadku ofiar śmiertelnych lub trwałego kalectwa sprawca może trafić za kraty na okres od sześciu miesięcy do ośmiu lat i utracić prawo jazdy na 10 lat - ostrzega młodszy inspektor Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji Wojciech Pasieczny.