O tym, że Szymany mają być regionalnym lotniskiem Warmii i Mazur, zadecydowała wizyta cztery lata temu przedstawicieli Komisji Europejskiej. Po obejrzeniu kilku lokalnych lądowisk (m.in. w Dajtkach w Olsztynie, Gryźlinach i Wilamowie pod Kętrzynem) zadecydowali, że tylko nieużywane od lat lotnisko wojskowe w Szymanach pod Szczytnem ma szansę na unijne dofinansowanie.
To nic, że pas liczył sobie 40 lat i kruszał, a infrastruktura mogłaby grać w filmach historycznych. Samorząd województwa wpisał lotnisko do programu regionalnego i pozostał już głuchy na inne propozycje, m.in. prywatnego inwestora z Niemiec, który chciał zbudować prawdziwe lotnisko w podolsztyńskim Wilkowie.
Potem wyszło na jaw, że w Szymanach lądowały w 2003 r. supertajne samoloty CIA. Darmowa reklama w kraju i na świecie inwestycji jednak nie pomogła. Lotnisko długo nie działało. Zaczęło przyjmować nieduże samoloty w październiku 2010 r. Od tego czasu odnotowano tu 200 „operacji lotniczych", czyli startów i lądowań.
Dziś, by z Szyman zrobić prawdziwe lotnisko, trzeba nie tylko wybudować nowy pas, drogę dojazdową i nowoczesny terminal, ale także uruchomić połączenie kolejowe ze stolicą regionu. Szybka kolej (55 km, do 120 km/h) na trasie Szymany – Szczytno – Olsztyn będzie kosztowała ponad 150 mln zł. Inwestycję współfinansuje UE. Prace mają ruszyć w przyszłym roku.
Kiedy ruszą na lotnisku? Dziś nie wie nikt. – Czekamy na decyzję unijnej instytucji działającej przy Europejskim Banku Inwestycyjnym w sprawie oceny naszego planu generalnego. Akceptacja planu to jeden z warunków koniecznych do otrzymania unijnego dofinansowania. Zgodnie z zapisem w RPO samorządu Warmii i Mazur dofinansowanie miałoby wynieść 37 mln euro. Jeżeli Unia nam je przyzna, to z budżetu państwa inwestycja dostanie jeszcze około 5 mln euro. Decyzji spodziewamy się w przyszłym miesiącu – mówi „Rz" Bolesław Piechucki, prezes spółki Port Lotniczy Mazury.