Opóźnienie jest potężne – program miał ruszyć z początkiem roku. Zahamowały go jednak odmienne plany resortów gospodarki i finansów. Gdy pierwszy chciał uprościć przyznawanie rządowych grantów, drugi mocno przycinał listę uprawnionych do ich otrzymania. Po rozmowach sprzed kilku tygodni, z udziałem inwestorów, osiągnięto porozumienie.
– Upraszczamy cały system i skracamy procedury. Takich rozwiązań oczekiwali inwestorzy – mówi wiceminister gospodarki Rafał Baniak. Wspierane grantami inwestycje powinny przynieść gospodarce do końca 2020 r. niemal 32 tys. nowych miejsc pracy i dodatkowo 8 tys. u kooperantów.
Kto może liczyć na wsparcie? Dotacje będą przyznawane inwestorom przede wszystkim w sześciu sektorach priorytetowych dla gospodarki: motoryzacyjnym, elektronicznym, lotniczym, biotechnologii, nowoczesnych usług oraz badawczo-rozwojowym.
W innych branżach otrzymanie wsparcia też będzie możliwe. Ale wtedy, jeśli firma będzie gotowa wydać na inwestycję co najmniej 1 mld zł i utworzy przynajmniej pół tysiąca nowych etatów. Tak zresztą będą dzielone strumienie pomocy: na częściową rekompensatę poniesionych nakładów inwestycyjnych oraz kosztów tworzenia nowych miejsc pracy.
Łączna wartość programu zaplanowanego na lata 2011 – 2020 szacowana jest na 727 mln zł. Czy to dużo? Eksperci z firm doradczych nie ukrywają sceptycyzmu.