W prognozie na lata 2010-29 producent silników lotniczych — ale również firma bardzo aktywna w dziedzinie sprzętu dla wojska, marynarki wojennej i w energetyce — zakłada wzrost globalnego transportu lotniczego o 4,6 proc. rocznie. Oznacza to 2,4-krotny wzrost w ciągu 20 lat.
Szef działu analiz rynkowych Richard Evans reprezentuje ten sam pogląd, co specjaliści z Boeinga i Airbusa. W długim przedziale czasu wahania koniunktury gospodarczej nie będą tak istotne dla branży lotniczej, bo ludzie na świecie chcą, a często muszą latać, a z każdym rokiem jest ich więcej. W 2010 r. w 70 milionach lotów przewieziono 5 mld pasażerów.
Podróżom będą też sprzyjać wzrost gospodarczy w wyniku globalizacji, rozwój międzynarodowego handlu, a w dziedzinie technologii coraz sprawniejsze i bardziej ekonomiczne konstrukcje samolotów i silniki.
W ciągu następnych 20 lat zostanie wycofane z eksploatacji 9 tys. samolotów, ale jednocześnie klienci odbiorą 16 400 nowych wąskokadłubowych, 7900 szerokokadłubowych, 5400 regionalnych i 32 900 dyspozycyjnych (business jetów). Airbus i Boeing mają potwierdzone zamówienia na ponad 7 tys. liniowców, same Chiny kupią około 4 tys. nowych samolotów.
Popyt na samoloty wąskokadłubowe wynika z liberalizacji rynku w Azji Płd.-Wsch, w Ameryce Łacińskiej, w Europie Wschodniej, nakręcają go też powstające tanie linie zamawiające po 100-200 samolotów. Część przewoźników musi wycofać wysłużone B737 i MD-80, chętniej kupują więc nowe, bo pozwolą oszczędzać na drożejącym paliwie.