Dlatego niemiecki przewoźnik zaczął wprowadzać program ostrych oszczędności.

W ostatni piątek wszyscy pracownicy niemieckiego przewoźnika dostali list od Franza, w którym ich szef informuje na czym będą polegały drastyczne cięcia, planowane na najbliższe 2 lata, które mają przynieść 1,5 mld euro oszczędności. Program nazywa się „Score" (trafić). Dzięki niemu linia chce „trafić" znacznie więcej, niż 876 mln euro zysku operacyjnego, jaki udało się jej wypracować w 2011 roku. Tym bardziej, że ten rok będzie znacznie trudniejszy, a sytuacja na najtrudniejszym europejskim rynku pogarsza się z każdym dniem. Przy tym w ciągu najbliższych 7 lat Niemcy odbiorą 160 nowych samolotów, których wartość według cen katalogowych wynosi 16 mld euro, a nawet po wszystkich zniżkach nie będzie to mniej, niż 10 mld euro. Do tego jeszcze dochodzą projekty infrastrukturalne, jak chociażby terminal do cargo, czy drugie centrum techniczne do obsługi A380 na lotnisku we Frankfurcie. Pracownicy Lufthansy nie ukrywają, że bardzo obawiają się pomysły Franza i „Score" tłumaczą na „ zburzyć i odbudować". Franz jest jednak przekonany, że ma rację.— Nasz wiatr w ogon dawno się skończył — mówił w piątek pracownikom.

Przez ostatnie lata Lufthansa „połykała" kolejnych przewoźników - szwajcarskiego Swissa, austriackie Austrian Airlines, belgijskie Brussels Airlines, niemieckie Germanwings. Poprzedni prezes, Wolfgang Mayhuber miał ochotę na polski Lot i włoską Alitalię, ale się mu nie udało w przypadku linii włoskiej, zaś w przypadku Lotu Niemcom zabrakło cierpliwości i polecieli w inną stronę. Teraz Lufthansa szykuje się do wielkiego skoku, bo konkurencja ze strony przewoźników z Bliskiego Wschodu, oraz linii niskokosztowych jest coraz większa i nie da się już powstrzymać ich rozwoju ograniczeniem dostępu na lotniska, czy lepszym serwisem w sytuacji, kiedy trzeba utrzymywać niskie ceny.

Teraz Niemców czeka wielka próba - jak przekonać 120 tysięcy pracowników na całym świecie, że przyszły chude czasy. Pomysł Franza polega między innymi na ograniczeniu zatrudnienia, uproszczeniu procedur administracyjnych, bliższej integracji przewoźników. Na początek ma dojść do integracji w informatyce i zakupach, ale jego plany idą znacznie dalej i tutaj napotyka na silny opór swoich współpracowników. Przy tym, jak sam jeszcze niedawno był prezesem Swissa lubił podkreślać, że szwajcarska linia  nie zmieni swojego narodowego charakteru, podobnie było, kiedy półtora roku temu  Lufthansa kupowała Austriana. W przypadku Swissa zresztą nikt nie ma wątpliwości, że właśnie ta odrębność umożliwiła Szwajcarom odniesienie handlowego sukcesu. Nie brak i analityków z rynku lotniczego,którzy wprawdzie zgadzają się, że integracja generalnie jest dobrym pomysłem, to niekoniecznie wśród linii lotniczych a doprowadzanie do niej na siłę może przynieść wręcz odwrotne skutki.

Ostry kurs na oszczędności wprowadził także skandynawski SAS. Program nowego prezesa linii, Rickarda Gustaffsona w ramach programu 4Excellence i po zwolnieniu 300 pracowników administracyjnych zakłada 149 mln dol. oszczędności tylko z tytułu zmniejszenia zatrudnienia. W ciągu 2 najbliższych lat cięcia wyniosą 754 mln dol. W 2011 roku SAS miał straty w wysokości 250 mln dol.