Koncernom najważniejszym dla gospodarki proponują podpisanie umów strategicznych. Na ich mocy takie firmy jak Microsoft czy GE zdecydowały się na potwierdzenie woli „współpracy z rządem". Wcześniej zrobiły to Daimler, japońska Suzuki, koreański producent opon Hankook Tire, Coca-Cola i Alcoa. Chętnych do podpisania umów jest jeszcze przynajmniej 30 – poinformowało węgierskie Ministerstwo Gospodarki.
Firmy zobowiązują się do pozostania na rynku węgierskim, długofalowej współpracy, inwestycji w badania i rozwój oraz wykorzystywania węgierskich towarów i usług wszędzie, gdzie to jest możliwe. W zamian Węgrzy zapewniają udostępnienie informacji, w jaki sposób można korzystać z dotacji na badania i rozwój oraz rządowych środków na zwiększenie zatrudnienia.
1,2 mld dol. zainwestowały zagraniczne firmy na Węgrzech w 2011 r.
Wielkie koncerny, które poszły na ugodę z rządem Viktora Orbana, są jednak krytykowane przez inne, którym takiej umowy nie zaproponowano, a jednocześnie poniosły wielkie koszty kontrowersyjnych reform rządu – chodzi zwłaszcza o wielkopowierzchniowy handel detaliczny, firmy energetyczne, telekomy czy banki. O Microsofcie, koncernach motoryzacyjnych czy Coca- -Coli mówi się, że uczestniczą w tworzeniu „dymnej zasłony", a co gorsza korzystając z rządowych przywilejów, będą szkodzić innym. – Najczęściej jednak nie wiadomo, o co w tych umowach chodzi. Nie ma żadnego forum dyskusyjnego, gdzie można by wypowiedzieć się przeciwko niekorzystnym zmianom wymierzonym w nasze firmy w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Usługi telekomunikacyjne mają na Węgrzech aż 10-proc. udział w PKB i z tego powodu rząd zdecydował się obciążyć je dodatkowymi podatkami. I to mimo toczących się negocjacji o stworzeniu ośrodka oprogramowania dla usług telekomunikacyjnych. Vodafone ma w najbliższym czasie zdecydować, czy to centrum powstanie w Rumunii czy na Węgrzech.
Do dyskusji dotyczącej węgierskiego klimatu inwestycyjnego włączyli się również dyplomaci. Eleni Kounalakis, ambasador USA na Węgrzech, powiedziała „Wall Street Journal", że firmy, które nie zostały zaproszone na listę strategiczną, mogą się czuć poważnie zagrożone w tym kraju. Ale premier Orban tłumaczy, że na specjalnej liście nie mogły się znaleźć wszystkie firmy, bo niektóre z nich tylko „kupują rynek", podczas gdy „strategiczne" tworzą miejsca pracy.