Z przecieków, jakie przedostały się do prasy, wynika, że linie dogadały się w sprawie połączenia. Pozostały jedynie detale, w tym kwestie personalne. Jednak nic nie jest przesądzone i równie dobrze negocjowana od miesięcy fuzja może nie dojść do skutku – zastrzegają się przewoźnicy. Obie firmy zatrudniają 113 tys. osób.
Nowa spółka ma zatrzymać nazwę większego partnera (American) i jej siedzibą ma pozostać Fort Worth w Teksasie, gdzie mieści się AMR, spółka matka AA. Kierownictwo nad nową firmą ma jednak objąć dyrektor wykonawczy US Airways Doug Parker, a dotychczasowy szef AMR ma zostać jedynie jej honorowym prezesem – wynika z przecieków. Obie linie mają też połączyć swoje programy frequent flyer, do których należy łącznie kilkadziesiąt milionów osób. AA muszą się jednak uporać z jednym problemem – od listopada przewoźnik znajduje się w procedurze bankructwa. Linie straciły w ciągu ostatniej dekady ponad 10 mld dol. i fuzja jest im potrzebna dla poprawy wizerunku. US Airways, które w ub.r. przyniosły 537 mln dol. zysku, wydają się idealnym partnerem.
– Z ekonomicznego punktu widzenia fuzja wydaje się jak najbardziej uzasadniona – ocenia analityk amerykańskiego rynku lotniczego Mark Drusch. Byłaby to czwarta wielka fuzja w USA w ciągu 5 lat. W 2008 r. Delta połączyła się Northwest, stając się największym przewoźnikiem w USA. W 2010 r. United połknęły linie Continental, a rok później niskokosztowy Southwest wchłonął AirTran. Analitycy zgodnie ostrzegają, że najnowsza fuzja bez wątpienia zmniejszy konkurencyjność na rynku.
—Tomasz Deptuła z Nowego Jorku