Francuski parlamentarzysta Daniel Fasquelle (UMP -Unia na rzecz Ruchu Ludowego) chce aby świat dowiedział się o brudnych trikach wielu tamtejszych restauracji. Główny zarzut dotyczy tego, że nie przyrządzają one od zera serwowanych potraw, lecz odgrzewają posiłki przygotowywane przemysłowo. W tej sytuacji, zdaniem Fasquelle'a, nie powinny określać się mianem restauracji i dlatego forsuje zapis ograniczający tę nazwę tylko do ściśle określonych placówek . Pozostałe mogą nazywać się, jak mówi, barami bądź grillami.
Około jedna trzecia francuskich restauracji przyznaje się do korzystania z żywności produkowanej przemysłowo. Z tego właśnie powodu Fasquelle i inni obawiają się, że pogarszające się standardy w branży liczącej 150 tysięcy placówek zagrażają turystyce mającej 7-proc. udział w produkcie krajowym brutto wynoszącym 2,8 biliona euro.
Alexander Lobrano, autor książki „Głodny Paryża" (Hungry for Paris), zwraca uwagę na duże ryzyko narażenia się na spożycie odgrzewanego dania w paryskich jadłodajniach niższej i średniej kategorii. Liczy na to, że parlament uchwali skuteczne prawo, które uchroni gastronomiczną reputację kraju, ale także da satysfakcję szefom kuchni, którzy tak wiele wysiłku wkładają w przygotowanie rzeczywiście świeżych potraw i używają do tego składników wysokiej jakości.
Fasquelle, który dąży do nowelizacji ustawy o ochronie konsumentów odniósł niedawno pewien sukces, gdyż Zgromadzenie Narodowe zdecydowało, że restauracje mają informować w kartach dań, które potrawy są przez nie przygotowane (fait maison).
Jednak częściowo tylko usatysfakcjonowany deputowany zapowiada, że nadal będzie dążył do celu. Pascale Got, jego koleżanka z Partii Socjalistycznej wycofała swoją podobną poprawkę, gdyż spotkała się ze sprzeciwem rządu. Oboje zapowiadają forsowanie swojego stanowiska, kiedy ustawa wróci z Senatu. Got szczególnie jest zaniepokojona spadkiem udziału Francji w światowym ruchu turystycznym.