O przesunięcie głosowania nad stanowiskiem Parlamentu Europejskiego ws. dyrektywy tytoniowej zabiegali chadecy (EPL), największa frakcja w PE. W czwartek o nieumieszczeniu głosowania na agendzie najbliższej sesji parlamentarnej (9-12 września) zdecydowała konferencja przewodniczących PE.
Jak donosiły wcześniej media, opóźnienie głosowania było inicjatywą niemieckich europosłów EPL, którzy nie chcieli głosowania przed wyborami parlamentarnymi w Niemczech (22 września).
Zapowiedź przesunięcia głosowania krytykowali zwolennicy dyrektywy, którzy oskarżali europosłów o uleganie lobbingowi tytoniowemu. Podobnego zdania była sprawozdawczyni PE, socjaldemokratka Linda McAvan. "Nie ma powodu do przesuwania głosowania. Nie powinniśmy ulegać presji producentów tytoniu, którzy intensywnie lobbowali w PE" - oświadczyła McAvan w środę.
Producentom tytoniu miało podobno zależeć na tym, aby dyrektywa tytoniowa nie była uzgodniona jeszcze w tej kadencji PE i Komisji Europejskiej.
Jednak przesunięcie głosowania może być korzystne dla Polski, bo - jak wskazywali rozmówcy PAP - gorzej niż teraz być nie może. Chodzi o to, że projekt w obecnym kształcie zabrania zarówno papierosów smakowych, m.in. mentoli, jak i cienkich papierosów typu slim, których Polska jest czołowym producentem w UE.