Protest rozpoczął się w środę po nocnej zmianie, kiedy 24 górników nie wyjechało na powierzchnię. Związkowcy tłumaczyli, że wydobycie było prowadzone, ale po dniówce górnicy zostawali na dole.
W czwartek Drozdowski ze śląsko-dąbrowskiej Solidarności poinformował, że na dole jest już ok. 160 górników, ale "wydobycie nie jest już prowadzone". "To nie była decyzja protestujących, tylko kopalni" - powiedział w czwartek.
Poinformował również, że kopalnia przekazała protestującym pismo. "Napisano w nim, że jeśli nie zaprzestaniemy protestu to zostaniemy zwolnieni dyscyplinarnie. Zdecydowaliśmy się jednak protestu nie przerywać. Jest decyzja, będziemy protestować do skutku" - podał Drozdowski.
Rzecznik kopalni Kazimierz-Juliusz Artur Krawiec poinformował w czwartek, że załoga z pierwszej czwartkowej zmiany "zjechała na dół", ale "ze względu na bezpieczeństwo załogi zarząd kopalni zdecydował, że nie podejmie ona wydobycia". "Zostali skierowani do innych prac" - poinformował.
Rzecznik kopalni dodał, że niektórzy górnicy przebywają pod ziemią już całą dobę od momentu zakończenia pracy.