Reklama

Bunt europejskich pilotów

Skończył się strajk pilotów Air France. Jego ?organizatorzy nie ujawnili, co ich skłoniło do podjęcia pracy.

Publikacja: 29.09.2014 08:28

Bunt europejskich pilotów

Foto: AFP

Wiadomo natomiast, że protest się zakończył, mimo że porozumienia nie osiągnięto i nie został wyznaczony mediator między zarządem a pracownikami. Nie zostały także całkowicie zarzucone plany stworzenia niskokosztowego przewoźnika. 13 dni strajku kosztowało już Air France 260 mln euro. Do powrotu do pracy namawia pilotów nie tylko zarząd, który drastycznie zmienił plany ekspansji pod naciskiem strajkujących, ale i premier Manuel Valls, który ubolewał, że protest szkodzi wizerunkowi Francji.

Nie znaczy to jednak, że tej jesieni będziemy latać po Europie bez zakłóceń. Strajkiem, już piątym w tym roku, grożą piloci niemieckiej Lufthansy, którzy chcą odchodzić na emeryturę w wieku 55, a nie 65 lat, a w przejściowym dziesięcioletnim okresie otrzymywać 60 proc. zarobków, czyli średnio po ok. 120 tys. euro rocznie.

Niepokoje zaczynają się także w szwajcarskim, ale należącym do Lufthansy, Swissie. Szwajcarski związek zawodowy pilotów Aeropers oskarża zarząd o złamanie dotychczasowych umów. Chodzi o plany przeniesienia dużych boeingów 777ER do regionalnego przewoźnika Swiss European. Boeingi 777 mają zastąpić w Swissie airbusy A330, a pierwsze maszyny przylecą w 2016 roku. Szkolenia pilotów planowane są na początek 2015 roku. Aeropers chce, aby przywilej latania maszynami szerokokadłubowymi mieli wyłącznie więcej zarabiający piloci Swissa. Związkowcy twierdzą, że jest to złamanie obowiązującego układu zbiorowego, który jednak wygasa na początku 2016 roku. „Zarząd wybrał niebezpieczny kurs, na który nie możemy się zgodzić" – napisali w oświadczeniu piloci Swissa.

Personel pokładowy Air Berlin, gdzie wdrażany jest właśnie program ostrych cięć wydatków, chce zmienić swoją związkową reprezentację z bardziej ugodowego Verdi na radykalny UFO, ponieważ koszty pracownicze programu oszczędnościowego są zbyt dotkliwe.

W przypadku strajków pracowników linii lotniczych pasażerowie nie są bezradni. W zależności od długości planowanego lotu bądź opóźnienia w podróży pasażer ma prawo do bezpłatnych napojów, posiłków, rozmowy telefonicznej, w razie konieczności noclegu. Przy ponadtrzygodzinnym opóźnieniu można się domagać odszkodowania w wysokości 250–600 euro. W przypadku lotów w obrębie UE w podróżach do 1,5 tys. km jest to 250 euro, ponad 1,5 tys. km – 400 euro. Jeśli podróż odbywa się pomiędzy lotniskiem na terenie UE a portem poza Wspólnotą, odszkodowanie wynosi przy lotach krótszych niż 1,5 tys. km 250 euro, 1,5–3,5 tys. – 400 euro, a ponad 3,5 tys. km – 600 euro.

Reklama
Reklama

Jeśli lot został odwołany, przewoźnik jest zobowiązany zaproponować kilka opcji: zwrot kosztów biletu, bądź jego niewykorzystanej części, alternatywny transport, albo przeniesienie rezerwacji na dowolną wskazaną przez podróżnego datę. Informację o prawach przysługujących pasażerom udostępnia większość linii przy swoich stoiskach odprawy biletowo-bagażowej.

Odszkodowanie nie przysługuje, jeśli lot został odwołany z powodu złej pogody, przewoźnik poinformował o skasowaniu rejsu dwa tygodnie przed podróżą bądź zaproponowano trasę alternatywną w tym samym czasie.

Wiadomo natomiast, że protest się zakończył, mimo że porozumienia nie osiągnięto i nie został wyznaczony mediator między zarządem a pracownikami. Nie zostały także całkowicie zarzucone plany stworzenia niskokosztowego przewoźnika. 13 dni strajku kosztowało już Air France 260 mln euro. Do powrotu do pracy namawia pilotów nie tylko zarząd, który drastycznie zmienił plany ekspansji pod naciskiem strajkujących, ale i premier Manuel Valls, który ubolewał, że protest szkodzi wizerunkowi Francji.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Reklama
Biznes
Grupa Bumech będzie produkować pojazdy wojskowe. Jest umowa
Biznes
Microsoft przekracza barierę 4 bln dolarów. Sztuczna inteligencja i chmura napędzają wzrost
Biznes
Jacek Rutkowski: Nie odchodzę na dobre z Amiki
Biznes
Umowa na 180 czołgów K2. Tym razem skorzysta polski przemysł
Biznes
Polska zamawia kolejne czołgi K2. Do 2030 roku będzie pancerną potęgą Europy
Reklama
Reklama