W zeszłym tygodniu potentat awiacji, który do tej pory kilkadziesiąt milionów euro zainwestował w dwie polskie spółki zatrudniające 900 pracowników a na badania u nas wydał dotąd 200 mln euro, otworzył śmigłowcowe biuro konstrukcyjne w Łodzi. Ma ono przyjąć 100 specjalistów.
Inny, samolotowy segment korporacji Airbus Defence and Space, zapowiada budowę centrum dronów w swoich zakładach na Okęciu i analizuje biznesowe szanse na produkcję lekkich samolotów użytkowych dla usług agrolotniczych i pożarnictwa.
Airbus Helicopters obiecuje natomiast uruchomienie montowni helikopterów i centrum serwisowego, (jeśli w tym roku wygra wart 10 mld zł wojskowych przetarg na dostawy 70 maszyn wsparcia pola walki).
W cieniu wojskowych przetargów
Inwestycyjna aktywność lotniczego giganta niewątpliwie łączy się z udziałem spółek Airbusa w wartych miliardy, największych polskich wojskowych przetargach na helikoptery i bezpilotowce. Nasze MON oczekuje, przy okazji zamówień na broń, przenoszenia do rodzimej zbrojeniówki zagranicznych technologii oraz kompetencji remontowych i serwisowych.
Nie jest to jednak jedyny powód. Eropejski potentat lotniczy zorientował się też, że zagraniczni konkurenci, Amerykanie czy Włosi, którzy wcześniej zainwestowali w Dolinie Lotniczej, czerpią korzyści z wiedzy i umiejętności polskich specjalistów. A dodatkowo, w oczach wojskowych decydentów, zyskują premię dzięki własnym fabrykom na terenie RP. Airbus najwyraźniej nie chce dłużej pozostawać w tyle. Teraz więc, w ogniu starań o armijne kontrakty, przyspiesza i próbuje nadrobić inwestycyjne opóźnienie.