Rosja i Turcja uzgodniły, że gazociąg Turecki Potok na być „budowany etapami" - podała agencja Prime. Moskwa przesłała Ankarze projekt umowy międzypaństwowej w sprawie budowy tylko jednej nitki gazociągu. Cały dostarczony przez nią gaz - 15,74 mld m3 rocznie zostanie zakupiony przez Turcję. Na razie w Ankarze trwa kompletowanie nowego rządu i zanim nie powstanie, żadne porozumienia nie będą podpisywane.
Komplikuje się natomiast sytuacja z pozostałymi trzema nitkami, które planował zbudować Gazprom, tak by rocznie przesyłać po dnie Morza Czarnego do 63 mld m3 gazu do hubu na granicy z Grecją. Rosjanie wymyślili, że klienci europejscy sami zbudują odbiorcze gazociągi, ale zainteresowania tym pomysłem nie ma. Klienci Gazpromu chcą dostawać gaz na miejsce, najlepiej tranzytem przez Ukrainę.
Ostatnio więc rosyjskie władze mocno lobbują za udziałem w projekcie. Według premiera Rosji zainteresowane są Węgry, Macedonia, Serbia i Grecja. To wszystko jednak małe rynki (w sumie kupują w Gazpromie poniżej 10 mld m3 gazu rocznie), a do tego Grecy są bankrutami. Unia nie godzi się też, by to Rosjanie sfinansowali grecki odcinek gazociągu. Rosjanom nie udało się przekonać do pomysłu władz Słowenii.
Według ekspertów tak wielka ilość gazu nie jest potrzebna na rynku unijnym, który stara się zmniejszyć zależność energetyczną od Rosji. Sam więc projekt jest nierealny w realizacji. Gazprom też powoli dochodzi do takiego wniosku. Rozwiązał kontrakt z włoski Seipam, który kładł rury na dnie morza, a także zamroził rozbudowę magistrali dostawczych po stronie rosyjskiej.