– W projekt wspólnego samolotu nie weszliśmy, ponieważ nie mamy zbyt wiele do zaoferowania przemysłowo, a nasz rynek pod tym względem nie jest aż tak duży. W te projekty trzeba zaangażować duże środki, które potem mają się zwrócić w produkcji przemysłowej, a my w tym obszarze nie mamy takich zdolności – wyjaśnia Mariusz Cielma, redaktor naczelny „Nowej Techniki Wojskowej”. – Projekty europejskie zawsze są trudne, bo wielu partnerów to wiele różnych interesów przemysłowych. Ale sukcesem na pewno jest samolot Eurofighter, który stał się wielonarodową platformą. Inny sukces to samolot transportowy A400M Atlas. Znacznie więcej udanych programów jest we współpracy bilateralnej, bo łatwiej jest się dogadać dwóm partnerom niż np. pięciu – tłumaczy ekspert.
Rakiety długiego zasięgu to kluczowa zdolność bojowa
Choć nie weszliśmy we wspólną budowę czołgów czy samolotów ani nawet śmigłowców (mogliśmy się zaangażować w projekt śmigłowca szturmowego AW-249 razem z Włochami), to teraz jest szansa, że jednak odniesiemy korzyści z wielonarodowej kooperacji. W lipcu Polska wraz z Francją, Niemcami i Włochami powołały do życia inicjatywę ELSA, czyli European Long Range Strike Approach. Po stronie rządu za projekt odpowiada Ministerstwo Obrony Narodowej.
Chodzi o rozwój rakiet długiego zasięgu mogących razić przeciwnika na dystansie od 1 tys. do 2 tys. km. Do inicjatywy przyłączyli się później Brytyjczycy, a ostatnio także Szwedzi.
Posiadanie systemów dalekiego zasięgu jest fundamentalną zdolnością do obrony i odstraszania
dr Wojciech Lorenz
Na jakim etapie jest ten projekt? – Inicjatywa ELSA po podpisaniu listu intencyjnego jest przedmiotem analiz i prac na poziomie eksperckim między państwami sygnatariuszami, jak też spotkań i rozmów na poziomie eksperckim. Prace te koncentrują się na trzech obszarach: identyfikacji potrzeb państw sygnatariuszy w obszarze zainteresowania inicjatywy, poszukiwaniu efektywnych sposobów realizacji tych potrzeb w ramach współpracy międzynarodowej i planowaniu konkretnych programów i projektów do wspólnej realizacji przez zainteresowane państwa – odpowiadają „Rzeczpospolitej” urzędnicy z Ministerstwa Obrony Narodowej. – Inicjatywa z założenia jest platformą współpracy międzyrządowej, w ramach której zainteresowane państwa mogą realizować wspólne projekty i programy z zakresu szeroko pojętego rozwoju zdolności w całym cyklu życia.
Dlaczego ta inicjatywa jest tak istotna? – Posiadanie systemów dalekiego zasięgu jest fundamentalną zdolnością do obrony i odstraszania. Doświadczenie z Ukrainy jest jasne: trzeba zrobić wszystko, co jest możliwe, by wojna nie skończyła się jako konflikt na wyczerpanie, który daje przewagę Rosji. Dlatego nie powinniśmy się opierać tylko na siłach lądowych: czołgach, armatohaubicach czy śmigłowcach, musimy mieć zdolność do niszczenia logistyki na dalekim zapleczu przeciwnika i zdolność do szybkiej eskalacji. A to zapewniają rakiety balistyczne dalekiego zasięgu – odpowiada dr Wojciech Lorenz, ekspert ds. bezpieczeństwa w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. – Widząc, co się dzieje w relacjach transatlantyckich [można się obawiać], że gdyby doszło do groźby nuklearnej, USA mogą uznać, że nie chcąc eskalować konfliktu, nie pozwolą sojusznikom używać np. rakiet JASSM, które posiadamy. Dlatego musimy mieć autonomiczną zdolność. ELSA jest odpowiedzią na deficyt strategii wojskowych NATO, które powinny być bardziej ofensywne, a z drugiej strony, na politykę USA, która staje się nieprzewidywalna i nie jest jasne, jak Waszyngton się zachowa w razie konfrontacji Rosja–Europa – dodaje.