Pracownicy Poczty Polskiej wyjdą na ulicę. Chcą zablokować ostre cięcia etatów

We wtorek po świętach dojdzie do protestu pocztowców. Sprzeciwiają się planowi redukcji zatrudnienia – zarząd Poczty Polskiej chce zlikwidować ponad 5 tys. etatów. Faktyczna skala cięć może być znacznie większa.

Publikacja: 25.03.2024 13:34

Pracownicy Poczty wyjdą na ulicę

Pracownicy Poczty wyjdą na ulicę

Foto: Adobe Stock

Sebastian Mikosz, p.o. prezesa Poczty Polskiej (PP) szybko wdał się w konflikt z licznymi związkami zawodowymi w spółce. Miał plan, by wyciągnąć znajdującą się w katastrofalnej sytuacji finansowej firmę z problemów, m.in. zaciągając kredyty pod zastaw nieruchomości i redukując zatrudnienie.

Pierwszy krok już zrealizował, ale pożyczka pod działki zlokalizowane w Warszawie na ul. Towarowej i ul. Worcella dała firmie oddech jedynie na chwilę (państwowa spółka nie ujawnia kwot, ale z naszych informacji wynika, że chodzi o kredyt w wysokości ok. 300 mln zł). Pieniądze te miały dać możliwość wypłaty pracownikom wynagrodzeń za luty. Teraz przyszedł czas na kolejny krok – redukcje zatrudnienia.

Czytaj więcej

Poczta Polska bliżej dużych dotacji. Mikosz: „Pocztę trzeba wymyślić na nowo”

Poczta tnie zatrudnienie. Czy ucierpi na tym terminowość i jakość usług?

Z naszych informacji wynika, że liczba etatów zostać ma zmniejszona o ponad 5 tys. stanowisk. Ale to plan średnioroczny. W praktyce cięcia mogą być znacząco większe. Związkowcy twierdzą, że może chodzić o nawet o 2-3 tys. miejsc pracy więcej.

Jak zauważa Leszek Michoński, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Poczty Polskiej „Wschód”, realizacja planu średniorocznego wymaga czasu, a nie rozpoczęła się od 1 stycznia. I podaje przykład z jednego z tzw. regionów sieci, który został objęty redukcjami. Zakłada on pozbycie się 320 etatów. W praktyce osiągnięcie tego celu realizowanego od dziś oznacza, iż cięcia muszą dotknąć aż 482 etatów. Michoński zwraca więc uwagę, że faktyczna redukcja zatrudnienia będzie zatem wyższa o ok. 50 proc.

Czytaj więcej

Poczta Polska chce się uratować. Będą redukcje

Co istotne, nie chodzi o zwolnienia, czy program dobrowolnych odejść, lecz o tzw. naturalną fluktuację. W praktyce więc z pracownikami nie będą przedłużane kończące się umowy, a w miejsce odchodzących na emeryturę nie będą zatrudniani kolejni. Część związkowców uważa, że realizacja planu zarządu jest nierealna i będzie jednak wymagała zwolnień. Alarmują przy tym, że istnieje groźba, iż w konsekwencji cięć terminowość i jakość usług znacząco się pogorszy. Jak się dowiedzieliśmy na 2 kwietnia zaplanowano akcję protestacyjną. 

Protest pocztowców. Związkowcy wykorzystają „wszelkie dostępne środki”

Robert Czyż, szef Związku Zawodowego Pracowników Poczty (ZZPP), który jest jednocześnie w radzie nadzorczej państwowego operatora, w piśmie do zarządu jednoznacznie wskazał, że nie ma zgody związku na planowane zmniejszenie zatrudnienia w br. – Szczególnie, że nikt nie zna kryteriów jakimi kierowano się przy tej decyzji – zaznacza.

ZZPP podkreśla, iż „działania poprzedniego zarządu doprowadziły do zapaści organizacyjnej Poczty”. „Kontynuacja degrengolady Poczty wydaje się jedynym pomysłem nowego zarządu na rozwiązanie problemów spółki. Nie jest to droga rozwoju tylko zwijania biznesu, przeciwko czemu stanowczo protestujemy” – pisze ZZPP i ostrzega, że wykorzysta „wszelkie dostępne środki”. ZZPP organizuje protest w Kielcach. Pikieta, do której dojdzie przed tamtejszą Pocztą Główną to sygnał ostrzegawczy.

Czytaj więcej

Poczta Polska wciąż płaci i cierpi za wybory kopertowe. Ciągle trzyma urny

Andrzej Bodziony, przedstawiciel pocztowej Solidarności w zarządzie spółki, przekonuje, że nie podpisuje się pod planem redukcji zatrudnienia i ma nadzieję, że wkrótce nowy zarząd w pełnym składzie zmieni tę decyzję. Konkurs na nowy zarząd właśnie trwa. Dziś rada nadzorcza operatora rozmawiała z kandydatami. Jak ustaliliśmy, wygląda na to, że skład zarządu częściowo udało się już wyłonić. Wiele wskazuje na to, że obecny p.o. prezesa Sebastian Mikosz, delegowany z rady nadzorczej, utrzyma ster w państwowej spółce.

Pensje biją w pocztowy budżet. Jakie jest dziś najpoważniejsze wyzwanie dla Poczty Polskiej?

W niedawnym oświadczeniu, które Mikosz wystosował do pracowników, można przeczytać, że rosnące koszty pracy, surowców, a także ograniczenia w zakresie możliwości podnoszenia cen przełożyły się na poważne problemy finansowe PP. A najpoważniejszym obecnie wyzwaniem, z jakim się ona mierzy, jest zapewnienie płynności.

„W skrócie oznacza to tyle, że wpływy z naszych usług są niższe niż zapotrzebowanie na środki potrzebne do regulowania bieżących zobowiązań, w tym pensji” – pisze Sebastian Mikosz.

Blisko dwie trzecie wszystkich pocztowych wydatków generują dziś wynagrodzenia. „Kwoty mówią same za siebie. Zmiana wysokości wynagrodzenia minimalnego to dodatkowy koszt w wysokości blisko 550 mln zł rocznie, co odpowiada wysokości ok. 10 proc. całkowitego budżetu firmy” – czytamy w oświadczeniu prezesa PP.

Biuro prasowe spółki zastrzega, iż – wobec konieczności przeprowadzenia głębokiej transformacji PP – przyjęty plan rzeczowo-finansowy oraz plan zatrudnienia należy traktować jedynie jako punkt wyjścia dla dalszych zmian. W centrali podkreślają, iż analizy jednoznacznie wskazują, że poprawa efektywności wymaga zmiany sposobu organizacji pracy, nie zaś zwiększania zatrudnienia.

Poczta Polska zatrudnia ok. 22 tys. listonoszy. – Pomimo znacznego spadku obsługiwanego wolumenu przesyłek listowych – o ok. 30 procent na przestrzeni ostatnich lat – liczba naszych doręczycieli zmniejszyła się w stosunku do roku 2015 o zaledwie tysiąc osób – komentują w biurze prasowym PP.

Sebastian Mikosz, p.o. prezesa Poczty Polskiej (PP) szybko wdał się w konflikt z licznymi związkami zawodowymi w spółce. Miał plan, by wyciągnąć znajdującą się w katastrofalnej sytuacji finansowej firmę z problemów, m.in. zaciągając kredyty pod zastaw nieruchomości i redukując zatrudnienie.

Pierwszy krok już zrealizował, ale pożyczka pod działki zlokalizowane w Warszawie na ul. Towarowej i ul. Worcella dała firmie oddech jedynie na chwilę (państwowa spółka nie ujawnia kwot, ale z naszych informacji wynika, że chodzi o kredyt w wysokości ok. 300 mln zł). Pieniądze te miały dać możliwość wypłaty pracownikom wynagrodzeń za luty. Teraz przyszedł czas na kolejny krok – redukcje zatrudnienia.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Krzysztof Gawkowski: Nikt nie powinien mieć TikToka na urządzeniu służbowym
Biznes
Alphabet wypłaci pierwszą w historii firmy dywidendę
Biznes
Wielkie firmy zawierają sojusz kaucyjny. Wnioski do KE i UOKiK
Biznes
KGHM zaktualizuje strategię i planowane inwestycje
Biznes
Rośnie znaczenie dobrostanu pracownika