Poczta Polska wciąż płaci i cierpi za wybory kopertowe. Ciągle trzyma urny

Państwowa spółka w halach swojej sortowni w Krakowie magazynuje niewykorzystane urny i worki. To koszty, ale niejedyne. Operator zaskarżył do sądu Krajowe Biuro Wyborcze, domaga się 14 mln zł.

Aktualizacja: 20.03.2024 06:16 Publikacja: 20.03.2024 03:00

W sortowni Poczty Polskiej w Krakowie na dwóch piętrach składowane są worki i urny, które miały posł

W sortowni Poczty Polskiej w Krakowie na dwóch piętrach składowane są worki i urny, które miały posłużyć w czasie wyborów kopertowych – ustaliła „Rzeczpospolita”.

Foto: Adobe Stock

Poseł Dariusz Joński, przewodniczący sejmowej Komisji śledczej ds. wyborów kopertowych, ujawnił dokument z kwietnia 2020 r. podpisany przez byłego prezesa Poczty Polskiej Tomasza Zdzikota, z którego wynika, że państwowy operator poniósł koszty przekraczające 88,2 mln zł. Tymczasem rekompensata, jaką spółka otrzymała, jest o 35 mln zł niższa. Z naszych informacji wynika, że Krajowe Biuro Wyborcze (KBW) wciąż nie zapłaciło Poczcie Polskiej niemal 14 mln zł. A to nie koniec kosztów, jakie znajdująca się w fatalnej kondycji finansowej firma, licząca dziś każdy grosz, poniosła w związku z organizacją korespondencyjnych wyborów prezydenckich w 2020 r., które finalnie się nie odbyły.

Koszty Poczty Polskiej nadal rosną

Jak się dowiedzieliśmy, w warszawskim sądzie toczy się proces o wypłatę Poczcie zaległego podatku VAT. „Rzeczpospolita” dotarła do faktur z terminem płatności (zwrotu wydatków Poczty Polskiej) na grudzień 2021 r. Wynika z nich, że koszty poniesione przez firmę to przeszło 65,4 mln zł brutto, a rekompensata, jaką Poczta Polska dostała, to kwota netto (53,2 mln zł). Cała suma nigdy na konto spółki nie trafiła. Nie została opłacona też druga faktura, która jest w naszym posiadaniu – wystawiona w maju 2022 r. Opiewa ona na kwotę ponad 1,5 mln zł. Poczta wydała tyle na utylizację materiałów przygotowanych w związku z organizacją wyborów kopertowych.

Czytaj więcej

Poczta Polska zamraża działalność. Straty są większe, niż sądzono

Ale nie wszystkie materiały zostały zniszczone. Z naszych informacji wynika, że Poczta Polska wciąż część magazynuje. Dotarliśmy do zdjęć wykonanych w jednej z sortowni spółki w Krakowie, które przedstawiają stosy zapakowanych i zafoliowanych skrzyń. To urny oraz kasety na pakiety wyborcze, a także worki. Jak tłumaczy nasz informator, był plan, by te ostatnie odsprzedać lub wykorzystać w działalności firmy, ale na planach się skończyło.

– Te materiały zajmują dwa piętra w obiekcie. Takie składowanie na dużej powierzchni to też koszt, który spółka generuje. Urny – a może być ich parę tysięcy – pewnie będzie trzeba zniszczyć, a to oznacza, że firmę będą czekać prawdopodobnie kolejne duże wydatki – zaznacza nasz rozmówca.

Zwróciliśmy się z pytaniami do Poczty Polskiej. Operator nie skomentował kwestii pozwu wobec KBW. Być może dlatego, że przewód utajniono. Z biura prasowego Poczty otrzymaliśmy natomiast wiadomość, która potwierdza, że spółka za poniesione w związku z wyborami kopertowymi koszty otrzymała jedynie zwrot na poziomie 53,2 mln zł.

– Kontynuujemy działania zmierzające do odzyskania pełnej kwoty kosztów, które ponieśliśmy – wyjaśniają w Poczcie Polskiej.

Dobijanie pocztowców

Fakt, że wciąż jest problem z odzyskaniem należnych operatorowi pieniędzy za organizację niedoszłych wyborów, a także generowane są kolejne koszty związane z magazynowaniem urn, to dla Poczty Polskiej wyzwanie. Firma znajduje się w tragicznej sytuacji finansowej – w ub.r. miała wygenerować ok. 780 mln zł straty, a w br. (po dwóch miesiącach) mogły one przebić 60 mln zł.

Już w kwietniu 2020 r. prezes Zdzikot, wnioskując do ówczesnego wicepremiera Jacka Sasina o zwrot kosztów, argumentował, że firmie będzie trudno utrzymać płynność finansową, w tym terminową wypłatę wynagrodzeń i realizację zobowiązań handlowych. Wskazywał, że „spółka może być zmuszona do pozyskania gwarancji rządowych na spłatę zaciągniętych zobowiązań oraz do zaciągnięcia dodatkowych w stosunku do planowanych”. Alarmował również, iż realna może stać się konieczność zwołania walnego zgromadzenia w celu powzięcia uchwały dotyczącej „dalszego istnienia spółki”.

Balansująca już wtedy na krawędzi firma została pozostawiona bez pieniędzy. Eksperci nie mają wątpliwości, że właśnie wybory kopertowe stały się jednym z gwoździ do trumny Poczty Polskiej. Ale niejedynym. Operatora dobiło podniesienie przez PiS pensji minimalnej. Sebastian Mikosz, obecnie pełniący obowiązki prezesa Poczty, uważa, że powodem „bardzo głębokiej straty” wygenerowanej przez Pocztę Polską jest fakt, że miażdżąca część pracowników zarabia właśnie pensję minimalną. Ustawowe podniesienie stawki doprowadziło do wzrostu kosztów pracowniczych o 550 mln zł.

Ustawa ratunkowa dla Poczty Polskiej

Pomocą dla firmy ma być nowelizacja prawa pocztowego, które umożliwi wypłatę spółce należnej jej rekompensaty za świadczenie nierentownych usług powszechnych (a dokładniej zaliczkę na poczet tej dotacji), nie czekając na unijną notyfikację. We wtorek projekt przepisów przyjęła senacka Komisja infrastruktury. Chodzi o ok. 700 mln zł, jakie mogą trafić do Poczty Polskiej z budżetu państwa. Karolina Pawliczak, posłanka sprawozdawczyni (KO), przekonuje, że w praktyce jest to ustawa ratunkowa, gdyż rodzimy operator jest w totalnej zapaści.

– Firma, która zatrudnia 63 tys. pracowników, balansuje na granicy możliwości wykonywania usług. Nowelizacja jest niezbędna, by spółka mogła dalej funkcjonować – podkreśla.

Według Sebastiana Mikosza spółka znalazła się w sytuacji rozwartych nożyc, gdy aż 63 proc. kosztów stanowią koszty pracownicze, a tradycyjny biznes, czyli listy, niebezpiecznie się kurczy. – Przy tym nie jesteśmy w żadnej mierze konkurentem dla operatorów kurierskich – wyjaśniał podczas senackiej komisji.

Państwowa spółka to dziś dopiero szósty gracz na rynku KEP (kurier, ekspres, paczka).

– Musimy być świadomi, że usługa listów docelowo zniknie w 100 proc. W przypadku Poczty nie chodzi zatem o restrukturyzację, tylko – w związku z postępująca digitalizacją – transformację. Musimy Pocztę Polską wymyśleć na nowo – dodaje Mikosz.

Jego zdaniem dziś wyzwaniem jest m.in. duża baza nieruchomości Poczty, które są niewykorzystane, a także tzw. dług technologiczny i brak niezbędnych inwestycji w IT.

Poseł Dariusz Joński, przewodniczący sejmowej Komisji śledczej ds. wyborów kopertowych, ujawnił dokument z kwietnia 2020 r. podpisany przez byłego prezesa Poczty Polskiej Tomasza Zdzikota, z którego wynika, że państwowy operator poniósł koszty przekraczające 88,2 mln zł. Tymczasem rekompensata, jaką spółka otrzymała, jest o 35 mln zł niższa. Z naszych informacji wynika, że Krajowe Biuro Wyborcze (KBW) wciąż nie zapłaciło Poczcie Polskiej niemal 14 mln zł. A to nie koniec kosztów, jakie znajdująca się w fatalnej kondycji finansowej firma, licząca dziś każdy grosz, poniosła w związku z organizacją korespondencyjnych wyborów prezydenckich w 2020 r., które finalnie się nie odbyły.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Sankcje działają. Miliarderzy wracają do Rosji, ale boją się nacjonalizacji
Biznes
Orły Rzeczpospolitej 2024 wybrane
Biznes
Krzysztof Kostowski, założyciel PlayWaya: Kieruję się sentencją „show me the money”
Biznes
Hubert Kamola został prezesem ZA Puławy
Biznes
Rosja kupiła już zachodnie części do samolotów bojowych za pół miliarda dolarów