Używane samochody w styczniu niespodziewanie staniały. Ta obniżka, pierwsza od pięciu miesięcy, jest dość zaskakująca, bo kryzys półprzewodników i ograniczona dostępność aut nowych z powodu wyhamowania produkcji zwiększają popyt na rynku wtórnym. Tymczasem, jak podała sieć autocentrów AAA Auto, opierając się na ofertach widniejących w komisach, w serwisach internetowych oraz u dilerów samochodów używanych (przeanalizowano 194,8 tys. ofert), średnia cena używanego samochodu osobowego oferowanego w Polsce do sprzedaży spadła w ubiegłym miesiącu o 1,4 tys. zł w porównaniu z grudniem 2021 r. – do poziomu 22,5 tys.
Źródło już wysycha
Powodem spadku ma być większa liczba ofert. Z danych Aures Holdings, operatora AAA Auto wynika, że styczeń przyniósł wzrost liczby dostępnych na rynku wtórnym aut o ponad 12,6 tys. w porównaniu z grudniem ub. roku. Nie wiadomo jednak, jak długo utrzyma się taka sytuacja, bo według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM), w pierwszym miesiącu obecnego roku liczba używanych samochodów sprowadzanych z zagranicy, będących głównym źródłem zasilającym polski rynek wtórny, zmalała w ujęciu rocznym o 6,5 proc. do niespełna 55,4 tys. W dodatku styczniowy import okazał się niższy, porównując miesiąc do miesiąca: w grudniu zbliżał się do 63,8 tys. Instytut Samar podał, że w pierwszym miesiącu tego roku liczba sprowadzonych do Polski z zagranicy używanych samochodów osobowych i dostawczych była najniższa od ośmiu lat.
Na spadek średniej ceny ma jednak wpływać rosnąca oferta samochodów starych, o niskiej jakości i dużych przebiegach. PZPM podaje, że w styczniu aż 64 proc. sprowadzonych z zagranicy samochodów miało ponad dziesięć lat. To 1,2 pkt proc. więcej niż w tym samym miesiącu przed rokiem. – Ich cena jest niższa, dzięki czemu konkurują z autami z rynku krajowego o wyższej jakości – komentują eksperci AAA Auto.
Sytuacja z cenami może się jednak szybko zmienić, jeśli strumień napływających do Polski używanych samochodów z zagranicy będzie dalej słabnąć. A jest to prawdopodobne: wysycha bowiem cały europejski rynek wtórny, bo przez kryzys z brakiem półprzewodników wyhamowała produkcja aut. W rezultacie nie ma dopływu samochodów z agencji wynajmu, które pozbywały się pojazdów podczas pandemii, a teraz nie mogą kupić nowych. Konsumenci oczekujący na samochód z salonu odkładają sprzedaż starego auta do czasu, aż będą mieli to nowe lub w ogóle go nie sprzedają. Także użytkownicy samochodów w leasingu, przy braku możliwości wymiany ich na nowe, wykupują je pod koniec okresu leasingowania. To rozkręca popytowe szaleństwo.
Już w końcu ubiegłego roku internetowa platforma sprzedaży Carvago.com sygnalizowała, że dostępność w Europie używanych samochodów jest najniższa od pięciu lat. Jeśli w Polsce w maju 2020 r. liczba ofert używanych aut sięgała 290 tys., to w styczniu 2021 r. spadła do 192 tys., a w listopadzie skurczyła się do 153 tys. Zdaniem Jakuba Sulty, prezesa Carvago, liczba oferowanych pojazdów z drugiej ręki spadła do poziomu z 2009 roku. A jeśli wcześniej liczba aut używanych wzrastała co roku od 1 do 3 procent, proporcjonalnie do liczby samochodów na drogach, to dziś ofert sprzedaży pojazdów używanych jest tyle samo co 13 lat temu, kiedy świat borykał się z globalnym kryzysem gospodarczym.