2020 rok w telekomunikacji minął pod znakiem globalnej wojny o 5G, wzmożonego zapotrzebowania na szybkie łącza internetowe, perturbacji legislacyjnych i zmian personalnych w administracji publicznej oraz, a może przede wszystkim: nadejścia kulminacyjnej fali transakcji kapitałowych z udziałem największych przedstawicieli tego sektora.
Aukcyjne tarcia
Do największych wydarzeń 2020 roku zaliczyć trzeba nieudaną próbę aukcji częstotliwości 3,6 GHz, czyli pierwszej w kraju aukcji pasma podstawowego dla usług komórkowych nowej generacji. Według różnych szacunków miała zasilić budżet kwotą od 2,1 do 6 mld zł. Choć były prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej Marcin Cichy zapewniał, że państwo odrobiło lekcję i nie powtórzy się scenariusz z 2015 r., gdy przez prawne niedoróbki uczestnicy mogli licytować niemal w nieskończoność, to jak się okazało – to nie wystarczyło. Aukcja została ogłoszona w marcu, tuż przed wybuchem epidemii Covid-19 i zatrzymaniem gospodarki. Oficjalnie to właśnie epidemia i ryzyko prawne związane z wprowadzanymi nowymi przepisami (antycovidowymi i unijnymi) miały sprawić, że Cichy procedurę odwołał, a sam pożegnał się z urzędem. Faktycznie, obie decyzje wymusił na nim rząd, wprowadzając w trybie poprawek do tzw. tarczy antykryzysowej nowe przepisy, w tym skracający kadencję szefowi UKE.
W tle tej dymisji były tarcia personalne z nadzorującym UKE resortem cyfryzacji i, jak się wydaje, jednoznaczne stanowisko Cichego w sprawie tego, czy sieci 5G w kraju mogą budować chińskie firmy takie jak Huawei. W czasie, gdy rząd zapewniał administrację Donalda Trumpa, że trzyma stronę USA w sporze z Chinami, regulator skłaniał się ku temu, aby o dostawcach decydowali sami operatorzy.
Perturbacje wokół aukcji wymusiły na telekomach inny sposób wdrożenia technologii 5G. Plus, Play i T-Mobile, a na końcu Orange, odpaliły w części kraju usługi w tej technologii, korzystając z posiadanych już częstotliwości (2,6 GHz i 2,1 GHz). Polska może pochwalić się Komisji Europejskiej, że zgodnie z wytycznymi ma już 5G.