– Polska kultura start–upów jest stosunkowo młoda, a wsparcie oferowane przez Zachód często bardziej zaawansowane i przetestowane. Dlatego wiele polskich firm szuka pomocy w Dolinie Krzemowej, Izraelu czy Berlinie – mówi Katarzyna Walczyk–Matuszyk z Krajowego Punktu Kontaktowego.
Rafał Han uważa, że wyjście na zagraniczny rynek może być trampoliną do sukcesu. – Ale ten skok może się też zakończyć bolesnym upadkiem – przestrzega. – Taka decyzja to poważne zobowiązanie oraz długi i trudny proces wdrażania, wymagający dużej determinacji – kontynuuje prezes Silvair. – Wejście na rynek globalny wymaga dobrej znajomości specyfiki tego rynku, zachowań klientów. Działanie na arenie międzynarodowej to też większa presja.
Wyzwań jest więcej, na co zwraca uwagę Rafał Plutecki, kierujący kampusem Google'a w Warszawie. – Z ostrożnością należy podchodzić np. do spraw prawnych i logistycznych – podpowiada i wymienia kluczowe zagadnienia: odpowiedzialność prawna, rezydencja podatkowa, płatności, wymiany walut, dostawy towaru, gwarancje i?zwroty.
Mimo tych utrudnień wyjście na zagraniczne rynki jest dziś znacznie prostsze niż jeszcze kilkanaście lat temu. Wszystko za sprawą internetu. – Daje on możliwość dotarcia do klientów na całym świecie – podkreśla Plutecki. Jak tłumaczy, jest szczególny model biznesowy, który rewelacyjnie korzysta z potencjału sieci: platformy zwane też marketplaces. – Chodzi o firmy, które wykorzystują istniejącą infrastrukturę oraz ludzi i podmioty już podłączone do sieci, by zbudować platformy łączące klientów i?dostawców. I w ten sposób zmienić sposób korzystania z usług. Najsłynniejsze to Uber czy AirBnB. Polskim przykładem jest z kolei Doc.Planner – tłumaczy Plutecki. Ta ostatnia firma, zbudowana przez przedsiębiorcę internetowego Mariusza Gralewskiego (wcześniej współtwórcę GoldenLine) znana jest w kraju pod marką Znanylekarz.pl. Po ogłoszonej niedawno fuzji z hiszpańskim konkurentem warszawska spółka stała się największą na świecie platformą łączącą pacjentów z lekarzami online.
Wg Pluteckiego o ile kiedyś wejście na rynki międzynarodowe wymagało długich i kosztownych analiz, o tyle dziś darmowe narzędzia analityczne umożliwiają znalezienie atrakcyjnych rynków i wstępną analizę konkurencji w jeden dzień. I może się okazać, że to właśnie będzie pierwszy krok w ucieczce przed „klątwą 38 mln".
Explain Everything niedoceniony w polskiej szkole
„Objaśnij wszystko", czyli po angielsku explain everything, to nazwa polskiego start–upu, który robi furorę w szkołach na całym świecie. Bartosz Gonczarek (na zdj. z lewej) i Piotr Śliwiński (w środku) wymyślili aplikację, która jest interaktywną tablicą do nagrywania animowanych prezentacji. Umożliwia tworzenie slajdów z wykorzystaniem zaimportowanych obrazków, zdjęć, filmów, plików dźwiękowych, dokumentów PDF czy zrzutów ekranu, przy jednoczesnym prowadzeniu narracji. Produktem zainteresował się amerykański nauczyciel i naukowiec Reshan Richards (na zdj. z prawej), który pomógł w rozwoju aplikacji, usprawnieniu układu interfejsu i zaprojektowaniu kolejnych funkcji. Stał się też partnerem biznesowym polskich start–upowców.
Aplikacja w 2011 r. wystartowała w amerykańskim sklepie Apple'a i w ciągu czterech miesięcy od premiery ściągnięto ją 10 tys. razy. Po trzech latach sprzedaż wzrosła do 1,3 mln ściągnięć, a do dziś aplikację pobrały już 3 mln ludzi na całym świecie. Z tego narzędzia powszechnie korzysta się w Australii czy Wlk. Brytanii. Aplikacja zainstalowana jest na szkolnych tabletach w USA, a po rozwiązania polskiej firmy sięga 95 proc. duńskich szkół. Paradoksalnie w naszym kraju Explain Everything nadal jest mało znany.
Desk.Works, czyli globalne biuro
Waldemar Ariel Gala (na zdj. obok) to młody przedsiębiorca o polsko–niemieckich korzeniach. Jak sam o sobie mówi – „mentalny punk, z uporem walczący o swoje marzenia". Pierwszy biznesplan napisał w wieku 16 lat, ale jego największe osiągnięcie to Desk.Works – mobilna aplikacja, która umożliwia rezerwację tymczasowych miejsc pracy w biurach na całym świecie. – Jest intuicyjna i przeznaczona zarówno dla osób szukających miejsca pracy, jak i dla tych, które chcą zaoferować swoje biura do czasowego lub długoterminowego wynajmu – mówi poznański start–upowiec. Ceny za wynajem w aplikacji są stałe; zawsze wynoszą 20 dol. dziennie i 390 dol. miesięcznie. Niezależnie od kraju. Tymczasem, poza aplikacją Desk.Works, średnia cena za biurko w Wlk. Brytanii wynosi np. ok. 52 dol. dziennie i 473 dol. miesięcznie, a w USA – odpowiednio 30 i 425 dol. – Poszerzamy bazę klientów, chcemy umożliwić użytkownikom zamawianie biurek w siedzibach start–upów, centrach biznesu, dużych korporacjach. Chcemy też pomagać hotelom, dworcom czy centrom handlowym w zaadaptowaniu ich przestrzeni pod biura coworkingowe – dodaje Gala. Polski rynek go nie interesował. – Od początku skupialiśmy się na skali globalnej – podkreśla.
Nanovo – sukces zaczął się od Szkocji
Polski start–up przebojem wdziera się do dynamicznie rozwijającej się branży digital signage. To nic innego jak np. cyfrowe ekrany zastępujące tradycyjne szyldy lub znaki informacyjne. Mogą wyświetlać klipy na terenie centrum handlowego czy robić za elektroniczne menu w fast foodzie. Nanovo opracowało autorskie oprogramowanie Signio, a rozwiązania spółki można dziś znaleźć w?salonach Sephory, Próchnika, Szubrytu, oddziałach mBanku, a także biurach EY czy restauracjach Dunkin' Donuts i McDonald's. – Flagowym wdrożeniem jest uruchomienie 2 tys. ekranów w?sieci ponad 800 salonów Play – mówi Jakub Głuszkiewicz, jeden z założycieli Nanovo, a prywatnie perkusista zespołu Grejfrut, zawodowy gracz w pokera w Las Vegas i programista–fascynat. Ale rynkowy sukces nie byłby możliwy, gdyby nie splot przypadków i szczęście. W?2013 r. polscy start–upowcy zostali dostrzeżeni przez japońskiego potentata – koncern Sharp, który polecił ich pierwszemu wielkiemu klientowi – szkockiemu bankowi. To właśnie w Royal Bank of Scotland Nanovo zaliczyło swój debiut. Piotr Badowski (z prawej), drugi z założycieli firmy, podkreśla, że spółka na tyle ugruntowała już swoją pozycję, że stała się jednym z głównych graczy w?branży. – Konkurujemy z największymi światowymi potentatami w?branży digital signage – zaznacza. CEO firmy jest Dariusz Sobczak
Booksy zamówi fryzjera w USA
Matematyk, innowator, twórca start–upu iTaxi, a do tego ultramaratończyk: Stefan Batory. Stworzył Booksy, czyli aplikację do rezerwowania wizyt w salonach usługowych – np. u fryzjera, kosmetyczki czy masażysty. Choć start–up ruszył dopiero dwa lata temu, dziś ma podpisane kontrakty z kilkoma tysiącami firm na całym świecie, a za pośrednictwem aplikacji umówionych zostało już 500 tys. wizyt. Wartość zamówionych usług przekroczyła 30 mln dol. To efekt sukcesu, jaki Booksy osiągnął za oceanem.
System tworzą tak naprawdę dwie aplikacje – jedna biznesowa, umożliwiająca zarządzanie salonem, druga dostępna zupełnie bezpłatnie dla klientów, którzy chcą z tych usług korzystać (dzięki niej możliwe jest m.in. bezkolizyjne rezerwowanie wizyty niezależnie od pory dnia czy nocy, i to z poziomu np. mediów społecznościowych).
Booksy zaczął działalność nie w Polsce, ale w USA. Potem aplikacja pojawiła się również w W. Brytanii, Kanadzie i Australii. Teraz dostępna jest na ponad 80 rynkach na całym świecie, w tym w Indiach, RPA czy na Filipinach. – Od samego początku miał to być projekt globalny, który skutecznie konkuruje z największymi graczami na rynku – podkreśla Stefan Batory.
W ostatnich miesiącach spółka pozyskała w sumie 12 mln zł. W projekt zainwestowały fundusze RTA Ventures, Inovo.vc, Muller Medien i Piton Capital. Dziś Booksy to jeden z najbardziej dynamicznie rozwijających się polskich start–upów.
Silvair zaświeci w?Australii
Jest to start–up kierowany przez Rafała Hana, który stoi za sukcesami Estimote czy Ciufcia.pl. Silvair (wcześniej Seed Labs) stawia na internet rzeczy – skoncentrował się na rozwiązaniach z dziedziny inteligentnego oświetlenia. W swoim krakowskim oddziale B+R stworzył układ scalony wielkości znaczka pocztowego, który ma „wbudować" inteligencję w lampy, czyli urządzenia używane w każdym wnętrzu. Umożliwia sterowanie nimi za pomocą smartfona dzięki wykorzystaniu technologii Bluetooth Smart. Silvair opracował bezprzewodową platformę, która umożliwia konfigurację, sterowanie i zarządzanie infrastrukturą oświetleniową w przestrzeniach komercyjnych. Agregowanie i przesyłanie danych z tej infrastruktury może posłużyć do zmniejszenia zużycia energii i poprawy komfortu ludzi, co z kolei sprzyja większemu zaangażowaniu klientów i sprzedaży. Start–up realizuje właśnie pierwsze duże wdrożenie – w Australii. Inteligentne oświetlenie uruchomi w biurowcu w Melbourne (na zdj). Sensory będą tam agregować dane i przesyłać je do chmury, dzięki czemu nadzorca dowie się, jak często żarówki są używane, czy ktoś jest w zasięgu danej lampy, czy światło jest przyciemnione itp. Silvair, który wspierają fundusze z USA, Japonii i Polski, wszedł niedawno w nową fazę rozwoju – pozyskał niemal 5 mln dol. dofinansowania. W planach ma wdrożenie inteligentnego oświetlenia w szwajcarskich drogeriach i w jednym z krakowskich muzeów.