Niemiecki urząd regulacyjny Bundesnetzagentur (BNetzA) opublikował pismo, w którym wyraża swoją opinię nt. interaktywnych zabawek i wycofał z obiegu jedną z nich.
– Urządzenia do nagrywania i transmisji ukryte w różnych przedmiotach mogą naruszać prywatność ich właścicieli. Jest to szczególnie istotne w przypadku zabawek dla dzieci. Lalka Cayla jest zabroniona w Niemczech – powiedział prezes BNetzA Jochen Homann.
Najważniejszą funkcją lalki jest jej połączenie z internetem. Dzięki niemu dziecko może zadawać jej pytania, zainstalowana aplikacja przetwarza dźwięk na tekst, szuka odpowiedzi w sieci i wypowiada ją na głos. Hasło reklamowe zabawki brzmi „it's amazing what she knows!" („to niesamowite, ile ona wie!").
Według Europejskiej Organizacji Konsumentów BEUC oraz amerykańskiego Electronic Privacy Information Center lalka wie jednak więcej niż powinna, jako że jej rzeczywiste możliwości są jeszcze szersze. W grudniu 2016 r. europejskie i amerykańskie stowarzyszenia złożyły skargę na producentów takich interaktywnych zabawek jak Inteligentny Robot i-QUE, Hello Barbie i właśnie My Firend Cayla.
– Każdy może przejąć kontrolę nad tą zabawką, używając telefonu – uważa BEUC, powołując się na badania norweskiej Rady Konsumentów. – Wszystko, co mówi dziecko, przesyłane jest do położonej w USA firmy Nuance Communications, która specjalizuje się z rozpoznawaniu głosu. W aplikacji wbudowano także standardowe frazy, które pozwalają na stosowanie marketingu – napisano. M.in. Cayla mówi, że jej ulubionymi filmami są te od Disneya i chętnie je cytuje.