Tarnowska spółka na razie nie ujawnia żadnych szczegółów potencjalnej transakcji. Petrokemija jest notowana na giełdzie w Zagrzebiu i tam wyceniana jest na 107,5 mln kuny, czyli około 61,3 mln zł. Większościowy pakiet akcji spółki kontroluje chorwacki Skarb Państwa. Producent nawozów od lat ma problemy z rentownością. W I półroczu 2017 r. zanotował 41,1 mln kuny straty netto (około 23,4 mln zł), przy przychodach sięgających 994,2 mln kuny (566,9 mln zł). Rok wcześniej Petrokemija wyszła na lekki plus, osiągając 1 mln kuny zysku netto, ale już w I półroczu 2015 r. miała 12 mln kuny straty, a w I połowie 2014 r. strata sięgała aż 227 mln kun.
- Niedobór potencjału finansowego, który przejawia się niemożliwością zmiany modelu biznesowego i szybkiego dostosowania do ciągłych zmian na rynku, powinien zostać rozwiązany w przyszłości poprzez stałe źródło kapitału i nowy model zarządzania zapewniony przez przyszłego inwestora – tłumaczy zarząd Petrokemiji.
Chorwacki rząd podejmował już kilka prób sprzedaży Petrokemiji. Grupa Azoty była zainteresowana udziałem w tej prywatyzacji już w 2013 r. „Rzeczpospolita" i „Parkiet" napisały o tym jako pierwsze. Wówczas jednak nic z tego nie wyszło.
Jeśli akwizycja dojdzie do skutku, byłaby to kolejna zagraniczna spółka w portfelu Grupy Azoty. W 2010 r. tarnowska spółka przejęła niemiecką firmę ATT Polymers, specjalizującą się w produkcji tworzyw sztucznych. W kolejnych latach do grupy dołączały kolejne spółki chemiczne, tym razem krajowe: w Kędzierzynie-Koźlu i Policach. Każda z przejmowanych firm znajdowała się w trudnej sytuacji finansowej. Następnym nabytkiem Azotów były Zakłady Azotowe Puławy. Była to typowa fuzja obronna, która miała zapobiec przejęciu tarnowskiej spółki przez rosyjski Acron. W międzyczasie do Grupy Azoty dołączyła także spółka z Senegalu, zajmująca się wydobywaniem afrykańskich fosforytów.