Wielka armia PiS to koszt ponad 100 mld zł rocznie. Stać nas na nią?

Jeśli chcemy znacząco wzmocnić wojsko, to nie ma innej drogi niż dodatkowe 100–140 mld zł z budżetu. To oznacza wyższe podatki albo cięcie mniej pilnych wydatków socjalnych, np. 500+.

Aktualizacja: 11.11.2021 20:18 Publikacja: 09.11.2021 21:00

Polskie leopardy na defiladzie. Kupiliśmy je używane

Polskie leopardy na defiladzie. Kupiliśmy je używane

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Dla wicepremiera ds. bezpieczeństwa Jarosława Kaczyńskiego sprawa wydaje się prosta. – Chcesz pokoju, szykuj się do wojny – powtarza za klasykami militarnej strategii. – Trzeba się zbroić, wróg u bram, a dla podniesienia polskich zdolności odstraszania warto się nawet zadłużyć – przekonywał lider Zjednoczonej Prawicy, prezentując w końcu października z szefem MON Mariuszem Błaszczakiem projekt ustawy o obronie ojczyzny. Zapowiedzieli powiększenie armii do 300 tys. żołnierzy i jej wyposażenie w sprzęt i odpowiednią infrastrukturę.

Utrzymanie tak licznych Sił Zbrojnych może podnieść wydatki obronne państwa ponaddwukrotnie, do kwot grubo przekraczających 100 mld zł – szacują eksperci.

Prof. Witold Orłowski, ekonomista i wykładowca akademicki, doradca PwC, obliczył, że do sfinansowania zapowiadanych inwestycji w wojskowe kadry i logistykę potrzebne są ogromne nakłady, odpowiadające wartości 5,5 proc. rocznego polskiego PKB. – Taki odsetek swojego PKB przekazuje na obronę np. narażony na zagrożenia i ciągłe ataki Izrael – mówi profesor. Jeśli jednak izraelskie wydatki na tak ekstremalnym poziomie wydają się uzasadnione, trzeba zapytać władze, czy zagrożenie dla naszego kraju uzasadnia porównywalny skok wydatków militarnych w Polsce – kraju zakorzenionym w NATO.

Szukanie miliardów

Prof. Orłowski uważa, że jeśli jesteśmy w niebezpieczeństwie, jak zdają się twierdzić rządzący, to pieniądze na wzmocnienie obrony narodowej muszą się znaleźć. I należy ich szukać w budżecie, bo twierdzenie, że da się to zrobić poza konstytucyjnym systemem, zasilając budowę niemal dwuipółkrotnie większej armii także z emisji długu, to mamienie wyborców, mijanie się z prawdą i manipulacja.

Jeśli politycy są przekonani, że grozi nam wojna i konieczne są wyrzeczenia, aby odpowiedzialnie inwestować w wojsko, trzeba będzie zwiększyć podatki albo szukać oszczędności w budżecie, np. ciąć socjalne wydatki, m.in. na 500+ i emeryckie „czternastki". – Taka polityka forsownej militaryzacji będzie miała konsekwencje, może zmienić dotychczasowe priorytety w polityce gospodarczej, np. pogrzebać rządowy plan rozwoju, czyli Polski Ład – mówi prof. Orłowski.

Czytaj więcej

Wielka armia ze slajdów Mariusza Błaszczaka

Tomasz Siemoniak, były minister Obrony Narodowej w rządzie PO-PSL, obawia się że propozycje PiS w sprawie wzmocnienia armii to jedynie polityczna gra, bo w dobie niepewności ekonomicznej spowodowanej m.in. kryzysem covidowym może nie będzie nas stać na sfinansowanie tak kosztownych inwestycji. Poseł PO twierdzi, że już teraz poważnie niedomaga racjonalne planowanie wojskowych wydatków.

- Zabiegamy o możliwość zakupu w USA 250 czołgów Abrams, a zaniechaliśmy wzmocnienia obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej. I zamiast zamówienia 8 planowanych wcześniej baterii Patriot, poprzestajemy na zaledwie 2 bateriach. - A brak skutecznej osłony wojsk m.in. pancernych przed atakiem z powietrza to dziś największa słabość polskiej armii w obliczu zagrożeń ze Wschodu - twierdzi b. minister

– Wątpliwości budzi zwłaszcza plan finansowania zakupów sprzętu w znacznym stopniu poza budżetem MON, z tzw. Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych zarządzanego przez Bank Gospodarstwa Krajowego – mówi Czesław Mroczek, b. wiceszef MON w koalicji PO-PSL, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej.

Czytaj więcej

Narodowa zrzutka na wyścig zbrojeń

Finansowanie zbrojeń poza budżetem nie podoba się Sławomirowi Dudkowi, głównemu ekonomiście Forum Obywatelskiego Rozwoju. – To kolejny przykład psucia państwa, tym razem w obszarze finansów publicznych – mówi ekspert. – Budżet państwa jest instytucją konstytucyjną. I powinien co do zasady obejmować całość finansów państwa, a rząd tworzy fundusz militarny w BGK poza kontrolą parlamentu. To dewastacja finansów publicznych – przekonuje ekonomista.

Archaiczna koncepcja

Gen. Mirosław Różański, były dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, dziś w rezerwie, doradca Polski 2050, uważa ostatnie mocarstwowe deklaracje rządu za zabieg polityczny: – To miraż, który ma za zadanie postraszyć wojną i zmobilizować elektorat PiS – twierdzi generał.

– Przecież nie da się zwiększyć liczebności armii do prawie 300 tys. żołnierzy, zbudować nowych jednostek i struktur dowódczych, wyszkolić i wyposażyć tej armii w odpowiedni sprzęt i co ważne potem utrzymać latami w sprawności i gotowości bez nakładów idących w setki miliardów złotych – tłumaczy.

Czytaj więcej

MON zamówi black hawki dla specjalsów

Zdaniem gen. Różańskiego słabość rządowej propozycji polega także na tym, że próbuje się budować militarną potęgę poprzez zwiększanie liczebności, a nie osiąganie nowych zdolności bojowych. – To koncepcja, która idzie zupełnie pod prąd współczesnych trendów budowania nowoczesnych wojsk operacyjnych. – Nie tędy droga – mówi były dowódca.

Gen. Waldemar Skrzypczak były dowódca Wojsk Lądowych, uczestnik zagranicznych misji bojowych

Obawiam się, że proponując 250-tysięczną armię zawodową licytujemy znacznie poza granice ekonomicznej wydolności Rzeczypospolitej. Uzbrojenie tak licznych szeregów nawet na średnim poziomie oznaczałoby konieczność zwiększenia nakładów na sprzęt do bezprecedensowego poziomu. A przecież nasza forsowna modernizacja na razie polega wciąż jeszcze na zastępowaniu różnych kategorii uzbrojenia pamiętającego Układ Warszawski przez współczesny, zwykle bardzo kosztowny sprzęt. Doradzałbym zatem wyjątkową ostrożność w planowaniu przekształcenia Polski w militarne mocarstwo. Może się okazać, że środki pozyskiwane z proponowanego w nowej ustawie Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych to zaledwie kropla w morzu potrzeb.

Dla wicepremiera ds. bezpieczeństwa Jarosława Kaczyńskiego sprawa wydaje się prosta. – Chcesz pokoju, szykuj się do wojny – powtarza za klasykami militarnej strategii. – Trzeba się zbroić, wróg u bram, a dla podniesienia polskich zdolności odstraszania warto się nawet zadłużyć – przekonywał lider Zjednoczonej Prawicy, prezentując w końcu października z szefem MON Mariuszem Błaszczakiem projekt ustawy o obronie ojczyzny. Zapowiedzieli powiększenie armii do 300 tys. żołnierzy i jej wyposażenie w sprzęt i odpowiednią infrastrukturę.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Jeden diament odmieni los zadłużonego mieszkańca Indii
Biznes
Unikalna kolekcja autografów sprzedana za 78 tys. funtów. Najdroższy Mao Zedong
Biznes
Japończycy kontra turyści. Ceny w restauracjach różne dla miejscowych i gości
Biznes
Wymiany aktywami nie będzie. Bruksela zabrania transakcji z Rosjanami
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Biznes
Bernard Arnault stracił w 2024 r. więcej niż jakikolwiek miliarder