Linie lotnicze robią wszystko, żeby zdobyć jak najwięcej pasażerów. Jednocześnie konkurują cenami, więc zamiast podwyższać ceny biletów, wprowadziły najróżniejsze dopłaty. Powoduje to, że faktyczne koszty przelotu nijak mają się do cen, którymi przewoźnicy chwalą się w reklamach lub na stronach internetowych.
Pasażerowie coraz częściej muszą dopłacać za bagaż, który nadają przy rejestracji, posiłki i napoje podawane na pokładzie samolotów czy wybór miejsca w samolocie. Przodują w tym przewoźnicy tani, ale coraz częściej również i regularne tradycyjne linie lotnicze.
Suma dopłat w Ryanairze najczęściej przekracza cenę biletu – jeśli pasażer nie wydrukował z Internetu karty pokładowej i ma dwie sztuki bagażu, będzie musiał dołożyć do biletu min. 145 euro.
[srodtytul]Za co jeszcze dopłacić[/srodtytul]
British Airways, które nadal uważają się za linie luksusowe, każe (z nielicznymi wyjątkami) płacić za wybór miejsca w samolocie. Tajemnicą poliszynela jest, że tnący wszystkie możliwe koszty LOT już niedługo będzie kasował pasażerów klasy ekonomicznej za alkohol podawany dotychczas w ramach darmowego poczęstunku. Tak robi już kilka innych linii europejskich i wszystkie amerykańskie. Przy tym Amerykanie zdzierają z podróżnych nadających bagaż 30 – 70 dol. oraz ok. 50 dol. za podróżowanie w szczycie sezonu.