Armia chce wymienić kilkaset średnich czołgów i prawie tysiąc bojowych wozów piechoty pamiętających jeszcze Układ Warszawski. MON zasygnalizowało przemysłowi, że oczekuje zupełnie nowych, modułowych konstrukcji, z nowoczesnym napędem oraz zunifikowanymi rozwiązaniami wyposażenia i uzbrojenia.
– Uniwersalne, opancerzone platformy byłyby wykorzystywane do zabudowywania bojowych systemów i łatwego rozwijania specjalistycznych wersji pojazdów – mówi Andrzej Kiński, ekspert militarny, szef „Nowej Techniki Wojskowej". Wykraczający poza najbliższą dekadę, kilkunastoletni program pancerny może kosztować, zdaniem armii, nawet ok. 20 mld zł.
W końcu grudnia 2012 r., wychodząc naprzeciw oczekiwaniom armii, grupa zbrojeniowych firm, na czele z Hutą Stalowa Wola (HSW) i Wojskowymi Zakładami Mechanicznymi (WZM) w Siemianowicach (ok. 1 mld zł przychodów łącznie w 2012 r.) utworzyła konsorcjum, którego celem ma być budowa pojazdów pancernych.
W tej koalicji nie ma firm należących do Bumaru, holdingu dominującego w zbrojeniówce (3,2 mld zł przychodów w 2012 r.). Koncern jest pewny, że to on będzie rozdawał karty w programie pancernym.
– Prezesi moich spółek nie zdecydowali się przystąpić do konsorcjum, bo tworzono je na niesprecyzowanych, niejasnych zasadach – mówi prezes Bumaru Krzysztof Krystowski.