We wrześniu Bernard Arnault spowodował we Francji burzę, gdy ujawnione zostały jego starania o belgijski paszport. Kontrolujący koncern LVMH miliarder (właściciel marek Louis Vuitton, Fendi czy Dior) został oskarżony ich chce uniknąć 75-proc. podatku dla osób zarabiających ponad 1 mln euro rocznie. Choć sam oficjalnie temu zaprzeczył, to jednak krytykowali go także politycy z najwyższych szczebli władzy.

Jego majątek wyceniany jest na 41 mld dol. co daje mu czwartą pozycję na liście najbogatszych osób na świecie. Arnault nie ukrywa, że w Belgii mieszka i prowadzi interesy. Jednak zdaniem tamtejszej prokuratury nie udowodnił dostatecznie faktu, że od trzech lat w Belgii mieszka. Sprawdza ona także biznesowe projekty miliardera w tym kraju.

Rzecznik LVMH stwierdził jedynie, że decyzja prokuratury to jeden z etapów w postępowaniu, który nie musi mieć wpływu na jego wynik. Jednak negatywną opinię w sprawie przyznania mu  obywatelstwa wydało także biuro imigracyjne.

Choć francuski sad konstytucyjny uznał 75-proc. podatek za niezgodny z prawem, to jednak prawdopodobnie i tak zostanie wprowadzony choć zapewne najwcześniej od 2014 r. Z jego powodu rosyjski paszport przyjął też aktor Gerard Depardieu, na którego posypała się także zmasowana krytyka. Jednak w jego przypadku chodzi nie tylko o zarzuty unikania płacenia podatków, co również wychwalania Rosji jako wielkiej demokracji. Aktor jednak i tak przenosi siędo Belgii, której paszport również uzyskał.

Ten kraj dla bogatych wydaje się bardziej atrakcyjnym miejscem, niż Francja. Mieszkańcy tego kraju nie płacą podatku od majątku, jak również podatków od dochodów kapitałowych, na przykład ze sprzedaży akcji.