Największa polska grupa chemiczna Ciech osiąga ok. 1 mld euro przychodów rocznie, największa europejska BASF – ok. 50 mld euro. Dzieli je przepaść. Nie ma wątpliwości, że jeśli nasze firmy chcą się liczyć na międzynarodowych rynkach, być nowoczesne i konkurencyjne, niezbędna jest konsolidacja i duże inwestycje. Będzie to możliwe, pod warunkiem że Ministerstwo Skarbu Państwa zdecyduje się na dalszą prywatyzację. Inwestorów chętnych do przejmowania kontrolowanych przez państwo spółek nie brakuje nawet wśród tych spółek.
– Nasza strategia zakłada przejęcie jednego z polskich producentów nawozów. W grę wchodzą Puławy, Anwil, Police i Tarnów – wylicza Mirosław Kochalski, prezes Ciechu. Spółka do tej pory może się poszczycić największymi osiągnięciami w kupowaniu firm. Udało jej się przejąć od Skarbu Państwa Zachem i Organikę-Sarzynę.
Ciech na zakupy wybrał się także do Rumunii i Niemiec, dzięki czemu przyłączył do swojej grupy dwóch producentów sody. W rezultacie przychody spółki zwiększą się z 2 mld zł w 2006 r. do 3,5 mld zł w 2007 r.
Mniej szczęścia miał niemiecki inwestor PCC, który w 2006 roku usiłował kupić Zakłady Azotowe w Tarnowie i Kędzierzynie. Koncern ma już u nas zakłady chemiczne Rokita w Brzegu Dolnym. Minister skarbu ostatecznie odstąpił od sprzedaży i tarnowskich, i kędzierzyńskich Zakładów Azotowych, argumentując, że zaproponowana cena jest zbyt niska (470 mln zł oraz 860 mln zł na inwestycje gwarantowane). Potem przez kolejny rok jedynie zapowiadał prywatyzację. Obecni ministrowie zapewniają, że wreszcie nabierze ona tempa.
– W styczniu przedstawimy nasze plany odnoszące się do spółek chemicznych. Na pewno chcemy, żeby były sprywatyzowane. Do uzgodnienia pozostaje to, czy będziemy je kolejno wprowadzać na giełdę, czy też zdecydujemy się na sprzedaż inwestorom, by przyspieszyć konsolidację sektora – mówi Krzysztof Żuk, wiceminister skarbu.