Tydzień temu w Detroit prezes japońskiej Toyoty Katsuaki Watanabe nisko się kłaniał i przyjmował gratulacje. Był przekonany– jak wszyscy wokoło – że jego koncern odebrał General Motors pozycję lidera na światowym rynku motoryzacyjnym. Zmęczony prezes GM Rick Wagoner zapowiadał odbicie pierwszego miejsca już w tym roku.
Wczoraj okazało się, że GM pozostał liderem, sprzedając o niespełna 3,5 tys. aut więcej niż Japończycy – czyli z dokładnością co do jednego pojazdu 9 369 524 sztuki. Toyota, która na początku stycznia informowała o sprzedaży w przybliżeniu 9,37 mln aut, skorygowała tę liczbę do 9,366 mln. Dla GM jest to wzrost o 3 proc., dla Toyoty o 6 proc.
Mimo wielkich trudności na rynku amerykańskim General Motors się nie poddaje. Japończycy zmniejszyli jednak dystans.
Dla amerykańskiego koncernu powodów do triumfu jest kilka – nie tylko utrzymanie palmy pierwszeństwa. Porażka w 100. rocznicę istnienia byłaby dotkliwa, ale najbardziej liczy się to, że mimo bardzo trudnych warunków w Stanach Zjednoczonych – na głównym rynku GM – koncernowi z Detroit udało się osiągnąć drugi najlepszy wynik w historii. W 1978 roku firma znalazła nabywców na 9,55 mln aut.
Najlepsze rezultaty udało się Amerykanom osiągnąć na tych rynkach, których nie dotknął jeszcze światowy kryzys finansowy. W Chinach GM sprzedał ponad milion aut, a w Rosji podwoił sprzedaż, znajdując nabywców dla 258 tys. samochodów.