Na razie jego apel ma znaczenie symboliczne. Libicki jest co prawda szefem Komisji Petycji PE, ale jego propozycja musi zostać przyjęta na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego. Nawet jeśli tak się stanie, to niemieccy i rosyjscy inwestorzy ze spółki Nord Stream nie muszą jej brać pod uwagę.
Marcin Libicki z PiS napisał raport, w którym powołuje się na petycję wysłaną przez 30 tysięcy obywateli. Bierze też pod uwagę opinię ekspertów i na tej podstawie wnioskuje, że gazociąg północny stwarza zagrożenie dla środowiska naturalnego. Może też w przyszłości doprowadzić do wzrostu cen gazu, bo transport drogą morską, po dnie Morza Bałtyckiego, jest droższy niż drogą lądową. Według Libickiego w sprawie projektu powinna wypowiedzieć się Unia Europejska.
– Projekt ma wymiar europejski, bo stwarza bezpośrednie zagrożenie dla ośmiu państw członkowskich: Niemiec, Szwecji, Finlandii, Łotwy, Litwy, Estonii, Danii i Polski – wylicza autor raportu. I zachęca do budowy nowej drogi lądowej dla rosyjskiego gazu. Najbardziej promowany przez krytyków gazociągu północnego jest projekt Amber, który przewiduje tranzyt przez Polskę i kraje bałtyckie.
Jednak już wcześniej, w czasie zorganizowanej przez polskiego posła publicznej debaty w Parlamencie Europejskim, przedstawiciele Komisji Europejskiej wyraźnie dali do zrozumienia, że UE ani nie chce, ani nie może zatrzymać rosyjsko-niemieckiego projektu.
Nie chce, bo komisarz ds. energii Andris Piebalgs uważa, że nowa infrastruktura zwiększy bezpieczeństwo dostaw surowca do UE. A z kolei Stavros Dimas, komisarz ds. ochrony środowiska, podkreślał, że Komisja nie ma prawnych instrumentów oddziaływania na komercyjną inwestycję na dnie Morza Bałtyckiego.