Telekomunikacja Polska oskarża czterech konkurentów – Tele2, Telefonię Dialog, MNI i dataCOM – o łamanie zasad współpracy. O 60 – 70 proc. obniżają one przychody TP z obsługi każdej minuty połączenia zagranicznego. Można szacować, że ten segment przynosi operatorowi około 200 mln zł rocznie, więc i potencjalne straty są pokaźne.
Kiedy dzwonimy do domu z budki telefonicznej np. w Grecji, minuta rozmowy z bliskimi będzie nas kosztowała 15 – 20 gr. Jeżeli domową linię telefoniczną obsługuje Telekomunikacja Polska, to zainkasuje z opłaty 2,5 gr. Reszta przypadnie greckiemu operatorowi i szeregowi pośredników po drodze do polskiego telefonu. Na takim pośrednictwie można zarobić. Tym więcej, im mniej trzeba na ostatku zapłacić TP. Jeżeli rozliczać się nie za każdą minutę, ale na podstawie tzw. płaskich stawek, które TP wprowadziła do oferty na żądanie Urzędu Komunikacji Elektronicznej, to realna opłata dla TP za jedną minutę połączenia spada poniżej 1 gr, czyli 60 –70 proc. poniżej oficjalnych stawek. Tyle że UKE zabrania stosowania płaskiej stawki w rozliczeniach połączeń z zagranicy.
33 mln zł kary może nałożyć Urząd Komunikacji Elektronicznej na operatorów, których oskarża TP
– Chodziło przede wszystkim, żeby konkurenci TP mogli wprowadzić detaliczne oferty usług telefonicznych bez limitu połączeń. Bez płaskich stawek hurtowych byłoby to niemożliwe – tłumaczy Anna Streżyńska, prezes UKE.
Takie oferty wprowadziło np. Tele2, ale skorzystało przy okazji, żeby podnieść rentowność transakcji hurtowych. Podobnie zrobili inni operatorzy. TP to nie w smak, bo obniża jej przychody. Operator walczy o kilkadziesiąt milionów złotych rocznie.