Podczas odbywającego się co dwa lata Międzynarodowego Forum Energetycznego w Rzymie przedstawiciele producentów przywitali importerów ropy i gazu zimnym prysznicem.
– Nie ma powodów, aby zwiększać produkcję – ostro przeciął wszelkie dyskusje sekretarz OPEC Abdullah al-Badri. A ceny ropy wzrosły do kolejnego rekordu – 117 dol. za baryłkę.
Producenci są coraz bardziej pewni siebie. Zasobni w petrodolary nie widzą powodów, aby dopuszczać kogoś z zewnątrz do swojego bogactwa. Nie zamierzają się także spieszyć ze zwiększaniem produkcji, bo i tak ich dochody rosną w niespotykanym do tej pory tempie. Kraje OPEC w ubiegłym roku odnotowały wpływy z eksportu ropy w wysokości 675,5 mld dol. W tym roku ma to być 980 mld dol. Nie dlatego, że sprzedadzą więcej ropy, ale dlatego, że jej ceny będą wyższe. W roku 1970 międzynarodowe koncerny naftowe kontrolowały trzy czwarte globalnych rezerw ropy naftowej i 80 proc. rezerw gazu. Dzisiaj – odpowiednio 6 proc. i 20 proc. W produkcji ropy międzynarodowe firmy mają 24-proc. udział, a gazu – 35-proc. I nie ma żadnych widoków na to, że kierunek zmian się odwróci.
Podczas rzymskiego forum nie zostaną podjęte żadne strategiczne decyzje. Dzisiaj, kiedy ceny ropy biją rekord za rekordem, importerzy chcieliby chociaż usłyszeć, że nie będą mieli żadnych kłopotów z kupnem surowców. – Musimy ze sobą jak najwięcej rozmawiać – apelował podczas inauguracji forum włoski minister przemysłu Pierluigi Bersani.
W odpowiedzi usłyszał od libijskiego prezesa Narodowej Korporacji Ropy Szokri Ganema, że kraje importujące muszą jedną rzecz zrozumieć: świat się zmienił. Przy tym Libia należy do tych spośród dużych producentów ropy, którzy dość liberalnie podchodzą do udziału zagranicznych firm w wydobyciu ropy i gazu na jego terytorium. Tyle że stało się to po latach obowiązywania sankcji gospodarczych i politycznych nałożonych na ten kraj. Teraz władze w Tripolisie doszły do wniosku, że potrzebują jak najszybszego dostępu do nowoczesnych technologii, aby ten sektor mógł rzeczywiście przynosić zyski.