Community of European Shipyards Associations to stowarzyszenie zrzeszające narodowe organizacje przemysłu stoczniowego. Na początku grudnia 2008 r. CESA alarmowała, że część europejskich banków chce się wycofywać z kredytowania stoczni jeszcze w trakcie budowy statków.
– Prognozy na 2009 r. nie są najlepsze – mówi „Rz” sekretarz generalny stowarzyszenia Reinhard Lueken. – Niektóre stocznie na pewno będą mieć kłopoty, zwłaszcza te, których produkcja koncentrowała się na dotkniętych kryzysem segmentach. Dla zakładów, które mają silną pozycję na niszowych rynkach, słaby popyt jest mniej problematyczny – tu wciąż sytuacja jest stabilna. Kluczowe pytanie brzmi: czy w tych mniej eksponowanych segmentach rynku mogą teraz się pojawić nowi gracze, którzy będą chcieli je zdobyć dzięki nieracjonalnie niskim cenom – podkreśla Lueken.
W IV kw. było źle z zamówieniami. Słaby popyt widać na rynkach masowych (kontenerowce, węglowce, tankowce) i nic nie wskazuje na poprawę. Stocznie będą musiały przeorganizować produkcję, by zapewnić sobie opłacalny poziom zatrudnienia.
– Są też pozytywy, jak spadek kosztów dostaw i materiałów, więc już realizowane kontrakty są bardziej zyskowne – dodaje Lueken. Spadek zamówień i wycofywanie się z kontraktów w mniejszym stopniu dotyka dziś Europę niż Bliski Wschód.
Zdaniem szefa CESA trudno przewidzieć efekty planowanej sprzedaży składników majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie. – Dwa lub trzy lata temu to rozwiązanie byłoby idealne. Zakłady pozbyłyby się czynnika niepewności w postaci polityki i dostały drugie życie – mówi „Rz” Lueken. – Dziś wszystko zależy od tego, czy potencjalni inwestorzy wierzą w realne szanse na szybką restrukturyzację stoczni.