Lotos, który jest drugim po Orlenie producentem paliwa w kraju, odnotował w IV kw. 2008 r. 903 mln zł strat. To miało decydujący wpływ na wynik całego roku.

Prezes Paweł Olechnowicz zapewniał mimo to dziennikarzy, że sytuacja firmy jest dobra. Jego zastępca Mariusz Machajewski przekonywał natomiast, że gdyby wyniki firmy „oczyścić” z takich zdarzeń, jak przeszacowanie zapasów ropy, które kosztowało utratę 890 mln zł, i ustalenie wysokości zadłużenia według wysokiego kursu dolara na koniec 2008 r., to wynik operacyjny Lotosu byłby w ostatnim kwartale 2008 r. bardzo dobry.

– Na poziomie operacyjnym osiągnęlibyśmy 230 mln zł zysku, a to w kwartale kwota najwyższa od kilku lat – dodał wiceprezes. I zapewniał, że w I kw. tego roku Lotos będzie miał dobre wyniki.

Dane, jakie opublikowała gdańska grupa, nie zaskoczyły rynku. W lutym podała bowiem podstawowe parametry i czynniki wpływające na wyniki, w efekcie te osiągnięte niewiele się różniły od prognoz ekspertów. Zdaniem analityka Domu Maklerskiego BZ WBK Pawła Burzyńskiego wynik operacyjny, jaki Lotos osiągnął w 2008 r., jest dobrym sygnałem do prognoz na ten rok. Szefowie Lotosu podali, iż w styczniu sprzedaż paliwa była wyjątkowo wysoka. Poza tym zapowiadają, że Lotos nie odczuje negatywnych skutków zaplanowanego na pięć tygodni postoju remontowego głównej rafinerii w Gdańsku.

Lotos realizuje kosztowny program rozwoju, dzięki któremu zwiększy przerób ropy z 6 do 10 mln t rocznie. Ten program to główny powód zadłużenia grupy. Zobowiązania na koniec 2008 r. wyniosły 3,9 mld zł, ale zarząd spółki nie musi się martwić – tak jak szefowie Orlenu – o renegocjacje umów kredytowych. – Nie złamaliśmy żadnego z postawionych przez banki warunków, więc nie ma powodów do renegocjacji – tłumaczył wiceprezes Machajewski.