Jeszcze w 2005 r. sprzedaż nowych aut w Chinach nie sięgała 5 mln sztuk. W ubiegłym roku było to już prawie 8 mln. Większość powstała w niemal 150 chińskich fabrykach. Państwo Środka to najszybciej rozwijający się motoryzacyjny rynek świata. I wszystko wskazuje na to, że już w tym roku zmieni USA na pozycji lidera w sprzedaży nowych aut.
Trudno się temu dziwić. W kraju, w którym żyje ponad 1,3 mld obywateli, własny wóz ma mniej niż 3 proc. gospodarstw domowych. Przez dziesiątki lat Chińczycy nie mogli bowiem posiadać prywatnych aut. Szacuje się, że w tej chwili po chińskich drogach jeździ już ponad 50 mln samochodów. Za 15 lat może być ich prawie 140 mln. Sprzedaż aut w całej Azji w ciągu pięciu lat może skoczyć o ponad 60 proc. Okazuje się jednak, że tak jak w przypadku innych branż chińska motoryzacja musi szukać zbytu na rynkach zewnętrznych.
Już od kilku lat koncerny próbują wejść do Europy. Zachwycają niskimi cenami, ale nie przechodzą testów zderzeniowych (jak np. landwind) i nie spełniają norm ekologicznych. Wątpliwości budzi też fakt, że większość modeli to kopie aut japońskich, europejskich czy amerykańskich.
Nie ma jednak wątpliwości, że prędzej czy później Chińczycy podbiją rynki świata. Tak jak po II wojnie światowej zrobili to Japończycy, a w ostatniej dekadzie Koreańczycy.
Głównie dzięki taniej sile roboczej już odniosły sukces koncerny indyjskie. Najbardziej znany producent z Indii Tata coraz śmielej poczyna sobie w Europie. Od ubiegłego roku jest też obecny w Polsce. Tata, gdy już się rozwinął, zaczął kupować konkurentów. Przejął Land Rovera i Jaguara. Teraz i o Chińczykach mówi się, że ruszają na łowy.