Założenia są bardzo odważne, ponieważ z danych finansowych Kompanii Węglowej, do której należy zakład wynika, że w 2009 r. przyniesie on ok. 110 mln zł straty netto. W scenariuszu umiarkowanym biznesplan zakłada 400 mln zł zysku, a w pesymistycznym - 356 mln zł.
Według pracowników Silesii, którzy w poniedziałek przedstawili biznesplan zarządowi KW taki wynik jest realny i to przy nakładach rzędu 215 mln zł. Przypomnijmy: jak dotąd Kompania Węglowa mówiła o nakładach ponad 1 mld zł na dotarcie do nowego złoża w Silesii (udostępnione bowiem już się kończy) oraz modernizację zakładu. By był on rentowny musi wydobywać przynajmniej 1,2 mln ton węgla rocznie (teraz produkuje go około dwunastu razy mniej).
– Mamy maszyny, mamy potencjał, więc mówienie o nakładach ok. miliarda złotych na Silesię można schować między bajki – powiedział „Rz” Dariusz Dudek, szef „Solidarności” w czechowickiej kopalni. – Nasz biznesplan opracowywali niezależni eksperci, z ich danych wynika, że stopa zwrotu tej inwestycji może wynieść 32-39 proc. – dodaje. Dlatego jego zdaniem na kupno kopalni, której już po raz trzeci próbuje się pozbyć Kompania Węglowa, będzie więcej chętnych, niż spółka pracownicza, którą powołuje właśnie ok. 800-osobowa załoga Silesii (ta spółka ma za zadanie znaleźć inwestora, z którym przejmie kopalnię od KW, na razie górnicy rozmawiają z siedmioma firmami).
Powód? – Zgodnie z ustawą o komercjalizacji i prywatyzacji jedyną możliwą dla nas formą zbycia majątku jest ogłoszenie przetargu lub zaproszenie do składania ofert – tłumaczy Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej.
– Rozumiemy, że to jedyna forma, ale oczywiście bylibyśmy spokojniejsi, gdybyśmy mieli pewność, że w tym wyścigu jesteśmy sami, zwłaszcza, że przetargi były już dwa i oba naszym zdaniem nie udały się z powodu decyzji politycznych – uważa Dudek.