Dzisiaj w południe przed Ministerstwem Skarbu Państwa będą demonstrować pracownicy niektórych związków zawodowych Polskich Linii Lotniczych LOT. Nie zgadzają się oni na nowy system płac, jaki chce wprowadzić zarząd spółki. Domagają się również przywrócenia do pracy dwojga związkowców dyscyplinarnie zwolnionych z pracy. Jednym z ich postulatów jest również zwolnienie prezesa Sebastiana Mikosza, który szefuje LOT od marca tego roku.
Związkowcy chcą, aby Zdzisław Gawilk, wiceminister skarbu (nadzorujący LOT), wywiązał się z deklaracji składanych z mównicy sejmowej. Jak twierdzą związkowcy, zapowiadał, że jeżeli się okaże, że zwolnienia były bezprawne, prezes LOT zostanie odwołany. Zdzisław Gawlik powiedział „Rz”, że nie widzi powodu, dla którego Sebastian Mikosz mógłby stracić posadę. Z tą opinią zgadzają się również eksperci z rynku transportowego. Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR powiedział „Rz”: – To pierwszy człowiek, który ma jakąś wizję tego, co z LOT można zrobić, po tym jak poprzedni prezesi tylko psuli firmę.
Prezes PLL LOT zapowiada, że w przyszłym roku spółka trwale odzyska rentowność. Może to tylko zrobić, tnąc koszty. Tyle że to, co robi Sebastian Mikosz, jest niepopularne wśród pracowników. W LOT planowane są bowiem zwolnienia grupowe. Pracę ma stracić 440 z 3,6 tys. pracowników. Mikosz negocjuje także zawieszenie układu zbiorowego obowiązującego jeszcze od czasów gospodarki centralnie planowanej i planuje wprowadzić motywacyjny system płac. Zarząd podpisał już w tej sprawie porozumienia z trzema związkami działającymi w LOT, w tym z mechanikami. Dzisiaj może podpiszą je również kolejne dwa związki. Pozostaną jednak kluczowe – Pracowników Pokładowych, „Solidarność” oraz PLL LOT, najtwardsze i najtrudniejsze w negocjacjach.
LOT nie jest wyjątkiem, bo koszty tną wszystkie linie na świecie. Przodują w tym linie amerykańskie. Ograniczenia dotyczą także pasażerów, którzy dostają podczas podróży coraz mniejsze posiłki lub nie otrzymują ich wcale, muszą płacić dodatkowo za wybrane miejsce w samolocie czy za dodatkowy bagaż.
Ostatnio bogata niemiecka Lufthansa zapowiedziała ograniczenie kosztów o 15 proc., w tym także nowe zwolnienia pracowników. Niemieckie związki przyjęły tę sytuację ze zrozumieniem. Inaczej jest w portugalskim TAP, gdzie po obsłudze lotniska w Lizbonie w ostatni weekend zastrajkowali piloci, dezorganizując transport na kilku europejskich lotniskach.