Azerbejdżan ma być głównym dostawcą gazu do planowanego rurociągu, który będzie biegł przez Turcję do południowej i środkowej Europy. Ale przedstawiciele narodowego koncernu SOCAR – choć wielokrotnie zapewniali, że szczególnie zależy im na tej inwestycji – są zaniepokojeni odkładaniem w czasie decyzji o budowie.
– Jeśli Europa będzie długo szukać rozwiązania, to cały gaz kaspijski popłynie do Azji – stwierdził wiceprezes koncernu Elshad Nassirow.
I to jest bardziej poważna sprawa, niż mogłoby się wydawać. Opinia ta pojawiła się kilka dni po tym, jak przedstawiciele austriackiego koncernu OMV, który uczestniczy w konsorcjum Nabucco, wydali oświadczenie, że decyzja inwestycyjna zostanie odłożona o rok. Nie ujawniono powodów. Natomiast jeszcze dwa miesiące temu konsorcjum zapewniało, że decyzja inwestycyjna może zapaść przed końcem tego roku, a prace rozpoczną się w 2011 r. Pierwszy gaz z Azerbejdżanu ma popłynąć do Europy rurociągiem Nabucco w 2014 r.
Tymczasem Azerów kuszą współpracą zarówno Rosjanie, jak i Chińczycy. Rosjanie zaoferowali, że cały gaz produkowany przez SOCAR mogą odkupić i dalej sprzedawać w Europie, a na początek udało im się zakontraktować w Baku dostawy w wysokości 0,5 mld m sześc. rocznie. Natomiast w Chinach rośnie popyt na gaz i kraj ten zabiega o dodatkowe dostawy zarówno z Rosji, jak i Turkmenistanu.
Nabucco ma szczególne znaczenie dla Unii, umożliwi bowiem import gazu kaspijskiego z pominięciem Rosji. Od lat to właśnie rosyjskimi gazociągami do Europy płynie surowiec turkmeński i to koncern Gazprom jest jego sprzedawcą.