Koncern wciąż nie uporał się z problemem i jego akcje traciły w piątek ponad 4 proc. Prezes Tony Hayward stwierdził, że o tym, czy podjęta w środę próba uszczelnienia uszkodzonego szybu naftowego za pomocą specjalnej mulistej mieszaniny się powiodła, będzie wiadomo dopiero w niedzielę. Szanse powodzenia operacji ocenił na 60 – 70 proc.
[wyimek]24 procent spadła giełdowa wartość BP od 20 kwietnia. W piątek po południu wynosiła 139 mld dol.[/wyimek]
Wyciek przybrał już rozmiary największej katastrofy ekologicznej w dziejach USA. Nawet według ostrożnych szacunków do Zatoki Meksykańskiej trafiło już ok. 18 mln galonów (ponad 681 tys. hl) ropy. To o 7 mln więcej niż przy okazji najgorszej dotąd katastrofy tankowca Exxon Valdez w 1989 r. w pobliżu Alaski. W najgorszym scenariuszu – z szybu, po eksplozji platformy wiertniczej BP, do której doszło 20 kwietnia i która zabiła 11 pracowników, wypłynęło już nawet 39 mln galonów surowca.
Problemy mają duży wpływ na sytuację finansową BP. Koncern szacuje, że akcja powstrzymania wycieku kosztowała go już 930 mln dol., a według skrajnych prognoz analityków kwota ta może urosnąć nawet do 10 mld dol.
Giełdowa kapitalizacja firmy spadła już o jedną czwartą, czyli o ponad 42 mld dol. Zdaniem analityków to wskazówka, że BP jest dzisiaj słabe. Pojawia się szansa na przejęcie giganta, a na tym rynku, dzięki wysokim cenom ropy, pieniędzy nie brakuje.