Modernizacja wysłużonych maszyn pozwoliłaby doczekać planowanej od wielu lat wymiany ciężkich śmigłowców konstrukcji Mila określanych w kodzie NATO jako Hind na uderzeniowe, zachodnie helikoptery nowej generacji.
Słynne latające czołgi Mi-24 były dumą armii dawnego bloku wschodniego i nadal ok. 30 wiropłatów usprawnianych wytrwale w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 1 w Łodzi pozostaje w służbie w Siłach Zbrojnych R.P. Nie ma znaczenia, że ze starości potraciły już zęby: brak do nich podstawowego oręża sprowadzanego kiedyś z ZSRR, czyli pocisków kierowanych, zużywają się nawet lufy pokładowej broni maszynowej. Jednak uporczywe trwanie Mi-24 w linii ma sens - pozwala utrzymać umiejętności bojowe pilotów. Jednak nadzieja, że doświadczenie obecnych załóg uda się wykorzystać za sterami przyszłych nowoczesnych wiropłatów słabnie.
Spóźnione kruki
Nic dziwnego. W poślizg wpadł uznawany dotąd w sztabach za priorytetowy modernizacyjny program o kryptonimie Kruk. To plan pozyskania co najmniej 32 nowych uderzeniowych śmigłowców spełniających standardy NATO. Jego koszt szacowany jest na ok. 10 mld zł.
Według powszechnej opinii Ministerstwo Obrony, które po zakontraktowaniu systemów rakietowych Patriot coraz oszczędniej wydaje pieniądze na pozostałe inwestycje zbrojeniowe, musiało wyhamować wymianę szturmowych helikopterów w oczekiwaniu na bardziej sprzyjające okienko finansowe. Tymczasem program Kruk uznano w armii za priorytetowy pod wpływem ustaleń najnowszego strategicznego przeglądu obronnego, uwzględniającego zagrożenia, zwłaszcza na Wschodzie. - Niestety, w tegorocznym budżecie na wszystkie wydatki śmigłowcowe, w tym zamówione w Mielcu black hawki dla sił specjalnych, zaplanowano zaledwie 635 mln zł – mówi Tomasz Dmitruk z fachowego pisma Nowa Technika Wojskowa.
Nierealny scenariusz
- Wyposażenie narodowego arsenału w nowoczesne helikoptery szturmowe pozostaje pilnym zadaniem. Powinny jak najszybciej uzupełnić, a potem zastąpić wyeksploatowane „latające czołgi” Mi-24, rosyjskiej produkcji – powtarza od dawna Czesław Mroczek, b. wiceminister obrony narodowej ds. modernizacji sił zbrojnych w rządzie PO-PSL, dziś poseł opozycji. Przypomina iż w myśl założeń pierwotnego Planu Modernizacji Technicznej (PMT) pierwszych 20 nowych, uderzeniowych maszyn do 2022 r. miało być już w linii.