To alternatywa dla przesunięcia rurociągu Nord Stream, czego domaga się Polska. Nowa trasa dla większości statków przybywających do Polski będzie o ok. 30 minut dłuższa.
Budowa rurociągu – planowana na przecięciu z północnym szlakiem do portu – mogłaby zablokować dostęp do niego statków o większym zanurzeniu. Polski resort infrastruktury zaproponował dwa warianty. Pierwszy polega na umieszczeniu rury w zagłębieniu dna morskiego. Drugi przewiduje jej przesunięcie w miejsce, gdzie będzie leżeć na głębokości 18,5 metra, co umożliwi wejście do portu jednostkom, których zanurzenie wynosi do 17 metrów. Na to nie chcą się zgodzić Niemcy.
Jak ustaliła "Rz", zaproponowali wyznaczenie dla statków o dużym zanurzeniu nową trasę podejścia. Miałaby ona przebiegać na wschód od obecnej trasy północnej. Głębokość morza wynosi tam 19 metrów na szerokości 2,5 km. To umożliwiłoby dotarcie do portu największym jednostkom o zanurzeniu 15 metrów. Trasa ta jednak wydłuża czas dotarcia do portu od strony zachodniej o 30 minut. Jednocześnie o tyle samo skraca czas dotarcia dla statków płynących ze wschodu.
– Większość statków o najgłębszym zanurzeniu dociera do nas ze strony zachodniej – mówi Jarosław Siergiej, prezes spółki zarządzającej portami w Szczecinie i Świnoujściu. – Trudno mówić, jakie to będzie miało konsekwencje dla naszego rozwoju bez dokładnej analizy. Strona niemiecka deklaruje, że w razie potrzeby rura zostanie zakopana w dnie morza. Ważne kwestie to ustalenie, czy mają takie techniczne możliwości, oraz określenie procedury, która do tego doprowadzi
– mówi Siergiej. Jak dodaje, dodatkowe 30 minut na morzu nie powinno stanowić dla armatorów różnicy.