E.On Ruhrgas, który jest obok włoskiego koncernu ENI najważniejszym klientem i partnerem Gazpromu na Starym Kontynencie, zaproponował, by cena gazu rosyjskiego była kalkulowana według bieżących giełdowych notowań tego surowca. Od wielu miesięcy są one niższe od ceny w kontrakcie długoletnim zawartym między obydwoma firmami.
Szefowie niemieckiej firmy najwyraźniej liczyli, że po tym jak w ubiegłym roku przekonali Gazprom do wyliczenia części opłat w oparciu o te notowania, teraz uda się dokonać kolejnej zmiany kalkulacji. E.ON nie informował, ile zaoszczędził dzięki temu zabiegowi. Cytowany wczoraj przez RIA Novosti Siergiej Komlew, szef departamentu cen Gazpromu, rozwiał nadzieje niemieckiej firmy. Powiedział, że prośba została odrzucona.
[wyimek]72 mld dol. chce zarobić Gazprom na sprzedaży gazu za granicę w 2011 r.[/wyimek]
To oznacza, że Gazprom nie zamierza rezygnować z korzystnej dla siebie formuły w umowach długoterminowych – odnoszącej się do notowań ropy naftowej (ale w kilkumiesięcznym przesunięciem w czasie). Zatem im te notowania są wyższe, tym gaz dostarczany przez rosyjski koncern – droższy.
Taką metodę Gazprom przyjął już wiele lat temu też m.in. wobec Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa.