– Zamieszanie w Afryce sprawiło, że inwestorzy zapomnieli o kryzysie strefy euro – mówi Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego. – Ale problemy zostały. Jest też ryzyko, że Portugalia jednak będzie zmuszona sięgnąć po pomoc. Bartosz Pawłowski z londyńskiego BNP Paribas nie sądzi, by jeden szczyt mógł wszystkiemu zaradzić. – Coś, co psuło się wiele lat, nie zostanie naprawione przez jeden szczyt – uważa. – Jednocześnie rynki czekają na to, co się wydarzy, i wiele sobie po spotkaniu obiecują.
Tym bardziej że plan działań w ramach paktu, jaki przygotowały Niemcy, był ambitny. Zakładał m.in. wprowadzenie do konstytucji narodowych hamulca zadłużenia – na wzór niemiecki – który zobowiązuje rząd do utrzymania deficytu poniżej pewnego poziomu. Ponadto: dostosowanie systemów emerytalnych do sytuacji demograficznej czy wręcz harmonizację wieku emerytalnego, harmonizację podatku od firm, zniwelowanie różnic w kosztach pracy oraz zniesienie automatycznej indeksacji płac.
Niestety, głosy dobiegające z krajów strefy mogą świadczyć o tym, że ostateczny kształt porozumienia będzie inny. – Pakt na rzecz konkurencyjności ma zostać przyjęty pod nazwą pakt koordynacji polityki gospodarczej – mówi unijny komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski. – Boję się, że przedstawione przez Niemcy propozycje zmian zostaną rozmiękczone.
Największe kontrowersje, zwłaszcza u Irlandczyków i Słowaków, budzi koncepcja ujednolicenia bazy CIT. Nie wszystkim podoba się też pomysł zrównania i podniesienia wieku emerytalnego do 75 lat i zmiany w indeksacji świadczeń.
Lewandowski uważa, że tylko twardy pakt przekona rynki finansowe o trwałości strefy. – Wszystkie postulaty zwiększające dyscyplinę finansową muszą zostać zawarte w pakcie. Idealnie byłoby, gdyby był on bliski koncepcji Niemiec, inaczej znów rozpocznie się huśtawka portugalsko-hiszpańska – mówi.