O przedłużeniu kadencji szefowi Gazpromu poinformował oficjalnie Władimir Putin, co nie jest niespodzianką, bo to właśnie on wybrał Aleksieja Millera na tę funkcję dziesięć lat temu. A jeszcze niedawno wydawało się, że pozycja prezesa Millera nieco osłabła –  Putin zapowiadał, że Gazprom ma udostępnić rurociągi niezależnym firmom, i krytykował wyniki finansowe potentata oraz spadek eksportu do Europy. Kilka tygodni temu w rosyjskiej prasie ukazały się informacje o „ustawianych" przetargach na lukratywne kontrakty, jakie zawierały z Gazpromem spółki osób powiązanych (zaprzyjaźnionych) lub skoligaconych z szefami tego koncernu, a także z samym premierem Rosji.

W ostatnich dniach – wraz z narastającym  konfliktem w Libii – rosyjski koncern zyskał na znaczeniu,  stając się niemal gwarantem zaopatrzenia Włochów w gaz. Poza tym od lat Gazprom skutecznie rozgrywa europejskich partnerów, którym sprzedaje najwięcej swojego surowca. Firma słynie z tego, że uznaniowo traktuje swoich klientów, a tym uzależnionym od importu po prostu zawyża ceny dostaw.  Ostatnie miesiące pokazały, jak dowolnie Gazprom udziela rabatów i obniżek cen gazu.

Gdy Aleksiej Miller obejmował stanowisko prezesa Gazpromu, miał 39 lat. Jest znajomym Władimira Putina jeszcze z czasów jego pracy w Sankt Petersburgu, a  gdy Putin został prezydentem, Miller trafił do rządu jako wiceminister energetyki. Jest z wykształcenia ekonomistą, ukończył studia w Leningradzkiej Akademii Finansów i Ekonomii (teraz Petersburg) i tam zdobył doktorat.