Atmosfera zbliżenia z Chinami, wywołana podpisaniem w grudniu 2020 roku umowy o inwestycjach, nie utrzymała się długo. W marcu Unia Europejska, w porozumieniu z USA, nałożyła sankcje na osoby i instytucje zarządzające obozami dla Ujgurów – muzułmańskiej społeczności w Chinach, na co Pekin zareagował zakazem wjazdu dla kilkorga unijnych polityków (w tym eurodeputowanych) i ekspertów.
W odpowiedzi UE praktycznie zawiesiła prace nad ratyfikacją umowy. A teraz proponuje kolejny instrument mający chronić unijną gospodarkę przed nieuczciwą konkurencją z Chin.
Przedstawiła w środę projekt rozporządzenia o kontroli zagranicznych subsydiów na jednolitym rynku. W Unii Europejskiej co do zasady zakazane jest finansowanie biznesu przez państwo, a każda transakcja potencjalnie mająca znaczenie dla wolnego rynku musi mieć akceptację Komisji Europejskiej. Jednak ta zasada nie dotyczy finansowania przez państwo trzecie, co w ostatnich latach zaczęło być problemem, bo Chiny coraz silniej zaczęły wchodzić na wspólny rynek.

Potrzebna równowaga sił
Nowy instrument będzie zawierał trzy narzędzia. Jedno ma dotyczyć sytuacji przejęcia, gdy obroty jednej z firm wynoszą przynajmniej 500 mln euro, a wkład państwa trzeciego przynajmniej 50 mln euro. Drugie będzie stosowane do zamówień publicznych o wartości przynajmniej 250 mln euro, gdy zgłaszająca się firma jest wspierana przez zagraniczny rząd. Oba te przypadki muszą być obowiązkowo zgłaszane do KE i dopóki ta nie wyda zgody, do transakcji nie może dojść.