– Decyzję o tym, czy budować centralny port lotniczy dla Polski, podejmie przyszły rząd, my przygotowujemy tę inwestycję – zastrzega Cezary Grabarczyk, minister infrastruktury. – Takie rozwiązanie trzeba jednak bardzo poważnie brać pod uwagę.
Zdaniem Grabarczyka, by sprostać rosnącemu ruchowi lotniczemu, budowa nowego portu powinna zakończyć się w 2020 r., a to oznacza konieczność rozpoczęcia prac za dwa lata.
– Polsce jest potrzebne duże, nowe lotnisko, ale jednocześnie należy też inwestować w rozwój portów regionalnych. Rynek będzie się rozwijał w wystarczającym tempie, by zapewnić ruch w każdym z portów – uważa Sebastian Gościniarek, ekspert transportu lotniczego. – Część istniejących portów lotniczych skorzysta na otwarciu nowego portu bardziej, inne mogą nieznacznie stracić, wśród tych ostatnich może się znaleźć łódzkie lotnisko. Tym bardziej że nowy port ma powstać w centralnej Polsce.
Argumentami przemawiającymi za budową nowego lotniska są też ograniczone możliwości rozwoju Okęcia i Modlina, który jeszcze nie zaczął nawet przyjmować pasażerów. Jak mówi Krzysztof Kapis, dyrektor Departamentu Lotnictwa w Ministerstwie Infrastruktury, z uwagi na ograniczenia środowiskowe warszawskie lotnisko może obsługiwać do 15 mln podróżnych rocznie. Ten poziom ma osiągnąć w 2016 r. Tymczasem według prognoz w 2020 r. będzie musiało się uporać z obsługą 21,1 mln osób. Modlin, by zachować normy środowiskowe, będzie mógł odprawić do 1,8 mln pasażerów rocznie.
Jeden z rządowych wariantów przewiduje, że wraz z otwarciem nowego lotniska port w Warszawie, który obecnie w swoją rozbudowę inwestuje ok. 1,3 mld zł, zostanie zamknięty. – Ale najwięcej do powiedzenia będą miały w tej sprawie władze Warszawy – zastrzega Cezary Grabarczyk.