Rząd przygotowuje plan liberalizacji rynku gazowego, zdominowanego przez Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. To swoista odpowiedź na drugie już wezwanie Komisji Europejskiej do otwarcia rynku i rezygnacji z cen regulowanych. Bruksela dała Polsce na to tylko dwa miesiące, grożąc skierowaniem sprawy do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Uwolnienia cen w tak krótkim czasie nie będzie. – Rezygnacja z zatwierdzania taryf przez prezesa URE będzie możliwa najwcześniej za dwa – trzy lata, i to początkowo tylko dla klientów biznesowych – mówi dyrektor Departamentu Ropy i Gazu w Ministerstwie Gospodarki Maciej Kaliski. – Dla odbiorców w gospodarstwach domowych ceny jeszcze przez co najmniej kilka lat będzie ustalać regulator, by ich chronić przed nadmiernymi podwyżkami.
Polska musi do 2014 r. uwolnić rynek gazu, bo tego wymaga Unia. Jeśli uwolnione zostaną ceny gazu dla biznesu, to powinno zachęcić inne firmy zagraniczne z tej branży do działalności w Polsce.
W praktyce więc zwłaszcza najwięksi klienci PGNiG, np. zakłady azotowe, które od kilku lat narzekają na wysokie koszty zakupu gazu, będą mogli skorzystać z ofert innych firm.
– Odrębna kwestia to ta, czy gaz będzie dla nich tańszy. Wydaje się, że w pierwszym okresie otwarcia rynku takie oferty będą rzadkością – mówi jeden z ekspertów. – Na początek niższe ceny będą mogły zaoferować jedynie jakieś małe spółki z Rosji czy Ukrainy, czyli pośrednicy w handlu mający dostęp do surowca w tych dwóch krajach, bo tylko takie podmioty zyskają zgodę na jego sprzedaż i przesłanie. Ale nie będą to stabilni dostawcy, tacy jak zachodnioeuropejskie koncerny.