Toyota zatrzyma w przyszłym tygodniu produkcję w pięciu europejskich fabrykach, w tym w Polsce. Powodem są kłopoty z dostawami części do produkcji pochodzących z fabryk w Japonii, które przerwały pracę po trzęsieniu ziemi i tsunami. Zakłady Toyoty w Jelczu-Laskowicach, wytwarzające silniki wysokoprężne, przerwą pracę między 21 kwietnia a 4 maja.
Podobny scenariusz zaczyna także zagrażać innym zakładom uzależnionym od japońskich dostaw. Zapasy części w europejskich magazynach kończą się. – Wszystko wskazuje, że w najbliższych kilku tygodniach najbardziej będziemy odczuwać skutki ograniczenia dostaw – uważa ekspert branżowej firmy analitycznej AutomotiveSuppliers.pl Rafał Orłowski.
Zaniepokojona taką perspektywą jest m.in. fabryka Opla w Gliwicach. – Ciągle sprawdzamy sytuację u poddostawców. Na razie nie ma problemów, ale w maju mogą się pojawić – mówi szef General Motors Manufacturing Poland Andrzej Korpak.
Dla Opla zagrożeniem byłoby zakłócenie dostaw japońskiego „wsadu" do elementów produkowanych w innych fabrykach, które trafiają później do Gliwic. To np. podzespoły elektroniczne: procesory i sterowniki. Kłopoty mogą być także z silnikami: diesel 1,7 litra produkowany jest w zakładach Isuzu Motors Poland (IMP) w Tychach, które mają w Japonii ok. 40 dostawców. Stamtąd przychodzi m.in. blok silnika. – Liczymy się z opóźnieniem dostaw – przyznaje kierownik działu personalnego IMP Artur Kluba. Zakład już opracowuje scenariusze awaryjne: wyładunek dostaw w porcie w Słowenii zamiast w Rotterdamie oraz transport lotniczy. Realne jest również przerwanie produkcji. Kierownictwo zakładu już próbowało negocjować w tej sprawie ze związkami, ale te nie zgodziły się na odpracowywanie przestoju w późniejszych miesiącach. Isuzu dostarcza silniki także do fabryk Opla w Ellsmere Port, Saragossie i Kaiserslautern.
Niewykluczone, że kłopoty z japońskimi dostawami wkrótce odbiją się również na drugiej polskiej fabryce Toyoty – w Wałbrzychu.