Opinię publiczną elektryzują komentarze ekspertów, którzy grzmią, że przyszłoroczne piłkarskie mistrzostwa Euro 2012 mogą zakończyć się jedną wielką kompromitacją.
Zdaniem osób związanych z energetyką, kiedy Polacy w czerwcu 2012 r. będą oglądać transmitowane na cały świat mistrzostwa w piłce nożnej, może nam zabraknąć prądu. Już teraz dane z systemu energetycznego pokazują, że im cieplej, tym więcej energii zużywamy do chłodzenia zakładów pracy i domów.
Stary system
W czerwcu 2012 r. będziemy dodatkowo potrzebowali więcej energii w największych miastach, by zasilić oblegane przez kibiców stadiony. – Tymczasem konsekwencje zacofanej infrastruktury przesyłowej zderzone z rosnącym zapotrzebowaniem gospodarki na energię mogą spowodować prawdziwą katastrofę już w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy – uważa Dominika Uberman, partner w kancelarii CMS Cameron McKenna.
Z takim wydarzeniem mieliśmy już do czynienia w 2006 r. w północno-wschodniej Polsce. Prądu nie było tylko kilka godzin, za to dyskusja i poszukiwanie winnych trwały miesiące. Wśród przyczyn awarii wymieniano niedoinwestowane sieci przesyłowe i przestarzałe elektrownie, które w połączeniu z wysoką temperaturą odmówiły posłuszeństwa.
Dzisiejsze szczytowe zapotrzebowanie na moc polskiego systemu elektroenergetycznego to około 26,7 GW. Tymczasem teoretyczna osiągalna moc (czyli oficjalnie zgłoszone moce wytwórcze) to 34,4 GW. Margines bezpieczeństwa więc istnieje. Jednak gra podaży i popytu to nie wszystko.