„Rz" dotarła do projektu WHO dotyczącego planu działań dla Europy, w tym Polski, w zakresie polityki alkoholowej na lata 2012 – 2020. Jego ostateczna wersja ma zostać przyjęta we wrześniu tego roku.
– Nie do przyjęcia jest wniosek WHO, że nie istnieje bezpieczny poziom spożycia alkoholu. Oznacza to bowiem nie walkę z nadużyciami, ale alkoholem jako takim – podkreśla Leszek Wiwała, prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy (PPS).
WHO proponuje, aby kraje europejskie walczyły z problemami alkoholowymi, podnosząc podatki. – Wyższe obciążenia przekładają się na wzrost szarej strefy i powodują, że konsumenci chętniej kupują alkohol nieznanego pochodzenia – ostrzega Wiwała.
Producenci wódki, którzy sprzedają coraz mniej na krajowym rynku (firma Nielsen podaje, że od kwietnia 2010 r. do maja 2011 r. spadek wyniósł 7,5 proc.), nie wyobrażają sobie kolejnej podwyżki akcyzy. Już teraz stawka tego podatku na wyroby spirytusowe w naszym kraju jest jedną z najwyższych w regionie. Wynosi 4,96 tys. zł na 100 litrów 100-proc. alkoholu. Dla porównania na Ukrainie jest to ok. 1,43 tys. zł.
Producentów alkoholu bulwersuje także propozycja WHO, aby na etykietach wina, wódki czy piwa znajdowały się ostrzeżenia o szkodliwości alkoholu. – Może skończy się na tym, że tak jak w przypadku papierosów w niektórych krajach na etykietach wódki znajdą się zdjęcia zniszczonej wątroby – obawia się Leszek Wiwała.