W tym tygodniu, o tym jak bronić dziurawe polskie niebo dyskutować będzie doradzająca ministrowi obrony narodowej rada ds. uzbrojenia. To kolejna debata pod presją: za kilka lat Rzeczpospolita będzie bezbronna wobec ataków powietrznych intruzów. Decyzje w sprawie inwestycji, są coraz pilniejsze.
Rakietowo-artyleryjski parasol z radarami i elektronicznymi systemami dowodzenia to jednak kosztowne przedsięwzięcie, trzeba na niego wydać, w najbliższej dekadzie, nawet 15 mld zł. Największy polski holding zbrojeniowy o ubiegłorocznych przychodach sięgających 3 mld zł, liczy na ogromne zamówienia: twierdzi, że w 5 lat będzie w stanie zbudować solidne podstawy przeciwlotniczej tarczy a potem cały system rozwijać. Marek Borejko, dyrektor projektu w Bumarze przekonuje iż zbrojeniowe firmy i państwowe instytucje już zainwestowały w badania i nowe rozwiązania, które można wykorzystać do budowy tarczy, ponad 500 mln zł.
Spółki Bumaru produkują udany przeciwlotniczy oręż bardzo krótkiego zasięgu: to zestaw Poprad uzbrojony w rakiety Grom ,nowoczesna artyleria lufowa, do tego urządzenia radiolokacyjne i dowodzenia. Zaawansowane są też prace nad radarami i elektronicznym wyposażeniem dla systemów krótkiego zasięgu. Dziś najwięcej pracy i inwestycji w krajowym przemyśle wymaga rozwój tarczy średniego zasięgu: powinna być skuteczna na dystansie ponad 100 kilometrów oraz niszczyć cele na pułapie do 20 km, w tym rakiety balistyczne agresora w końcowej fazie lotu.
Szef programu Tarcza Polski zapewnia, że Bumar byłby w stanie uporać się ze wszystkimi technicznymi problemami działając z europejskimi partnerami. Kierowane pociski przeciwlotnicze, których Polska nie produkuje, dostarczyłby Europejski Dom Rakietowy MBDA.
- Trzeba przyznać, że Francuzi z MBDA w tej chwili proponują najdalej idącą współpracę technologiczną. Konkurenci są na razie wstrzemięźliwi – mówi Andrzej Kiński redaktor Nowej Techniki Wojskowej.