Prezes Jeepa Mike Manley obiecuje, że nowe produkty zdobędą serca (i portfele) klientów. Za dwa lata marka zaprezentuje trzy nowe modele oraz zmodernizuje dwa. Z nowości najmniejszy będzie Jeep wykorzystujący platformę Pandy. Technicznie jest możliwe, aby jego produkcja ruszyła w Meksyku, w fabryce obecnie wypuszczającej Fiata 500. Nazwa najmniejszego Jeepa w historii jest jeszcze utajniona. W 2014 roku pojawią się także nowe Jeepy z segmencie kompaktowym oraz średnim wyższym, czyli D. Także te platformy będą wykorzystywane przez inne marki grupy Fiata, który – przypomnijmy – jest właścicielem marki Jeep. Manley nie wyklucza, że w przyszłości na platformie Grand Cherokee uda się zbudować największy model marki, nazwany Grand Wagoneer.
Będzie to następca Commandera, ale większy od niego. W przeszłości Commander był najdroższą odmianą dużych Jeepów. Ofensywa Jeepa spotka się z reakcją konkurencji. Z poszerzoną oferta suvów wchodzi na rynek Honda, nowe modele w tym segmencie przestawiają Hyundai i Kia. Nawet europejscy producenci jak Opel i PSA, w minionych latach z ociąganiem przygotowujący suvy, wprowadzą do sprzedaży kilka nowych pseudoterenowych aut. W ostatnich dziesięciu latach oferta suvów powiększyła się dwukrotnie, do 111 modeli. Do tego doszły crossovery (w skrócie cuv), jak np. Nissan Qashqai. W tym samym czasie Jeep powoli reagował na zmiany zainteresowań nabywców, nie odnawiał oferty i... tracił rynek.
Co prawda przygotował małego Compassa i Patriota, lecz ich nieciekawe wnętrza wykonane z twardych, brzydkich plastików zraziły sporo klientów. Dopiero po przejęciu przez Fiata znalazły się pieniądze na szybką modernizację deski rozdzielczej i kierownicy, które już nie odpychają stylistyką. Nowy Grand Cherokee, przygotowany jeszcze z niemieckich komponentów (ma platformę Mercedsa ML) także kusi skutecznie. W rezultacie jego sprzedaż w 2011 roku wzrosła blisko dwukrotnie w stosunku do 2010 roku. Podobnie powiększył się popyt na Compassa, zaś na pozostałe modele wzrósł średnio o ok. 25-30 procent, dochodząc łącznie do 560 tys. samochodów.
Manley przewiduje, że w 2014 roku marka sprzeda 850 tys. aut – ponad dwa razy więcej niż w kryzysowym 2009 roku, gdy popyt był najniższy od dzisięciu lat. Marka odradzała się wielokrotnie i nie była szczęśliwym nabytkiem. W latach 70. należała do Renault. Za francuskie pieniądze powstał pierwszy Cherokee. Model okazał się sukcesem, ale Francuzi nie doczekali go – marka znalazła się u Chryslera. Ten koncern został wykupiony przez Daimlera, który – podobnie jak dwie dekady wcześniej Francuzi – nie zobaczył profitów z inwestycji, a tradycyjnie przed rozejściem się, zainwestował w nowy produkt, czyli Jeepa Grand Cherokee. Możliwe, że Fiat będzie miał więcej szczęścia. Robert Przybylski